Uwaga! Trwają prace nad nową wersją serwisu. Mogą występować przejściowe problemy z jego funkcjonowaniem. Przepraszam za niedogodności!

🔥 Zgarnij PŁATNY STAŻ w 3 edycji kursu programowania front end (zapisy do 22.01) 🔥

Wartość junior developera w 2023 roku – część 1

Jak aktualnie wygląda sytuacja juniorów na rynku IT?

Daniel Roziecki, programista, mentor i youtuber, mówi o wartości junior developera w 2023 roku. Jesteśmy po pandemii COVID-19, w Ukrainie trwa wojna, gospodarka się chwieje, a inflacja rośnie. Czy jest w tym miejsce dla juniora programowania? Mówimy m.in. o wyzwaniach czekających osoby startujące w branży IT, progu wejścia oraz najważniejszych dla pracodawców umiejętnościach. Jest to pierwsza z dwóch części rozmowy.

Poruszane tematy

  • Czy możesz się przedstawić i powiedzieć, co łączy Cię z branżą IT?
  • Ustalmy, że junior developer to osoba bez komercyjnego doświadczenia, która dopiero wchodzi do branży IT. Jakie największe wyzwania stoją przed nią w 2023?
  • Jaką wartość junior wnosi do firmy?
  • Jak firmy postrzegały juniora 3 lata temu, a jak postrzegają teraz? Sytuacja gospodarcza i polityczna uległy dużej zmianie. Czy junior jest teraz bardziej, czy mniej pożądanym pracownikiem niż parę lat temu?
  • Kiedyś wystarczyło poznać trochę HTML-a, CSS-a i JavaScriptu i już można było się gdzieś zahaczyć. To już nie wystarcza. Jak teraz junior może zwiększyć swoją wartość na rynku pracy? Jakie kompetencje powinien rozwijać?
  • Czy uważasz, że ta granica minimalnych umiejętności na juniora kiedyś stanie? Czy cały czas będzie trzeba uczyć się coraz więcej, aby móc pracować w IT? Może przewidujesz jakiś „reset” w IT?
  • Wydaje się, że aktualnie znalezienie pracy za granicą jest łatwiejsze niż w Polsce – myślę tutaj o wymaganiach. Jak myślisz, dlaczego tak może być?
  • Czy większą wartość ma junior znający mniej popularny język programowania, czy jednak łatwiej będzie znaleźć pracę juniorom, których języki są na szczycie list popularności?
  • W 2023 bardziej się ceni junior front-end czy back-end developerów?

Chcesz odsłuchać drugą część? Zapraszam: „Wartość junior developera w 2023 roku – część 2”.

Polecane raporty i statystyki

Od No Fluff Jobs

Rynek pracy IT. Co oferowali pracodawcy w 2019 roku?

Rynek pracy IT w 2022 roku – Zarobki programisty i innych specjalistów(-ek) IT

Pozostałe

W Polsce brakuje specjalistów IT, firmy mają problem z rekrutacją. Na tle UE wypadamy blado

Gigantyczne cięcia w branży IT. Tylko w styczniu ogłoszono zwolnienie 55 tys. ludzi

Kontakt do gościa

➡ YouTube: Jak Zostać Programistą Wymiataczem

➡ LinkedIn: linkedin.com/in/daniel-roziecki

➡ Instagram: instagram.com/daniel.roziecki

➡ Grupa na Facebooku dla początkujących programistów: Junior pyta, mentor odpowiada... albo i nie 🙂

➡ Bezpłatny mailing dla początkujących programistów: zerotojunior.dev

Transkrypcja

Dziś moim gościem jest Daniel Roziecki. Daniel opowie nam o wartości junior developera w 2023.

Danielu, dziękuję, że przyjąłeś moje zaproszenie na rozmowę!

Cześć Mateusz, ja również bardzo dziękuję za to zaproszenie. I cześć, cześć wszystkim słuchaczom. Hej, hej!

 

Dobrze, Danielu, to powiedz nam, proszę, co łączy Cię z branżą IT. Chcemy się dowiedzieć, jaki masz kontekst tego, o czym dzisiaj będziemy rozmawiać.

Krótko mówiąc: czy nie będę opowiadał jakiś głupot wyssanych z kapelusza? Nie, no spoko.

Tego nie powiedziałem.

Prawda jest taka, że ja generalnie nie lubię mówić o sobie, bo to jest tak naprawdę marnowanie Twojego czasu. Ale rozumiem, że chcesz wiedzieć, dlaczego coś mówię, dlaczego w ogóle jestem gościem.

Więc tak: ja w branży IT siedzę ponad 30 lat. Tak jest. Mam 48 lat i siedzę ponad 30 lat w IT. Uczyłem się programować jeszcze na Atari 800. Nie, przepraszam, uczyłem się programować jeszcze na ZX Spectrum, a konkretnie na książkach o ZX Spectrum, bo byłem za mały, żeby mieć komputer. Wtedy moich rodziców nie było na to wszystko stać. Tak że naprawdę mam za sobą szmat, szmat czasu związanego z komputerami.

Ja mam takie życie IT. Tak naprawdę u mnie w rodzinie nikt się tym nie zajmował, ale ja wpadłem od samego początku. Dzieciaki grały, a ja uwielbiałem pisać kod. Nie wiem dlaczego, ale tak wyszło i tak mi zostało do teraz. Nie żebym nie lubił grać, bo nawet byłem graczem niemalże nałogowym i jestem na odwyku od 3 lat. Dzięki temu zacząłem prowadzić firmę, bo bez tego by się nie udało. Tak że jeśli jesteś graczem, naprawdę zastanów się, czy warto.

Uczyłem się, jak nie było na świecie Internetu, jak miałem trzy dostępne na ten temat książki. Nie wiem, czy ktoś pamięta, ale to były książki tłumaczone przez kogoś i przepisywane na maszynie do pisania. Słuchajcie, to taka jakość – tak że możecie sobie wyobrazić. I tak to mniej więcej wygląda.

Trzydzieści lat na karku w IT. Od ponad 20 lat pracuję już jako back-end developer. Z frontem w zasadzie nigdy nie miałem nic wspólnego i jestem pełen podziwu dla Mateusza, bo to nie jest coś, czym ja bym się chciał zajmować, to robią moi znajomi. Mam kilku znajomych full stacków. Dla mnie to przekładanie pikselików na ekranie jakoś nigdy… Nie, to nie dla mnie. To, co ja robiłem, zawsze wyglądało okropnie i nie polecam nikomu.

Poza tym prowadzę w tej chwili dwie firmy, jedną firmę od ponad 20 lat. To jest firma, w ramach której świadczę usługi stricte informatyczne i od ponad 20 lat tak naprawdę współpracuję z jedną firmą – SOKRATES-software – której pomagam w tworzeniu oprogramowania bibliotecznego: części serwerowej tego oprogramowania. Jestem jedynym autorem tego oprogramowania… Byłem do niedawna, bo od niedawna przekazałem pałeczkę kolegom, którzy przepisują to oprogramowanie w mojej ukochanej Scali. Bardzo się z tego cieszę, bo każdemu polecam ten język programowania – w przyszłości przynajmniej, może nie na start.

I co? Mam doświadczenie takie, że na tym naszym oprogramowaniu działa pół Polski. To jest najpopularniejszy system biblioteczny w Polsce. Jeśli mieszkasz w Krakowie i kojarzysz np. bibliotekę Kraków – taki portal – to on chodzi na naszym oprogramowaniu. Jeśli chodzisz do bibliotek krakowskich, to prawdopodobnie wypożyczasz książki na naszym oprogramowaniu. W samych bibliotekach krakowskich, z tego co pamiętam, mamy 300-400 tysięcy czytelników, więc w skali całej Polski tych użytkowników jest kilka milionów. I tak to funkcjonuje. Tak że obsługuję de facto kilka milionów naszych rodaków.

Zajmuję się również częścią sprzętową tego całego przedsięwzięcia – jeśli chodzi o hosting i tak dalej. Ja tym wszystkim zarządzać, nadzoruję. Tak więc wygląda moje doświadczenie w tym temacie. Może nie jestem osobą z pierwszych stron gazet, ale trochę się tym zajmuję. Trochę się na tym znam i myślę, że będę miał coś ciekawego do powiedzenia.

No dobrze, to mam dodatkowe pytanie: czy na podstawie tego, kto jakie książki wypożyczył, można powiedzieć, jaką jest osobą?

Wiesz co, ja bardzo bym chciał coś takiego zrobić, ale problem polega na tym, że pojawiło się RODO, a RODO zabrania profilowania bez zgody. Biblioteka to instytucja bardzo ciężka w zdobywaniu zgód na nowoczesne rzeczy – jakieś profilowania itd. I tu mamy problem, bo ja na przykład bardzo bym chciał do tego naszego oprogramowania dorzucić rzeczy związane z podpowiadaniem książek, jakie książki kto ma czytać.

Taki Netflix, tak?

Tak! I niestety jest z tym problem. Natomiast myślę, że by się dało – zwłaszcza w dobie AI, tego, co można z nią wyczyniać. Myślę, że naprawdę będę mocno naciskał, żebyśmy mogli takie rzeczy w przyszłości robić. Sądzę, że to jest dobry kierunek i można w tej chwili robić cuda. Niestety teraz nie powiem, ale jestem na 99% pewien, że dałoby się coś takiego zrobić.

Coś pięknego. Wchodzisz z komórką do biblioteki, wskazujesz sobie tytuł i podpowiada Ci: „to Ci się pewnie spodoba, bo czytałeś to, to i to. I inni ludzie też to lubią”.

Tak, no i właśnie bardzo bym chciał, żeby tak to wyglądało. Niestety to jeszcze tak nie wygląda, ale taki jest cel i to by było super. Nie wiem, kto z Was był w bibliotece przez ostatnie 10-20 lat, bo niewiele osób do tych bibliotek… Inaczej, przepraszam, to nieprawda. Do bibliotek chodzi bardzo dużo osób z różnych powodów. Natomiast ja sobie wyobrażam sytuację, że gdy biblioteka jest duża (bo niektóre biblioteki są bardzo duże) ktoś przychodzi z takim telefonikiem, zamiast pytać pani bibliotekarki, gdzie tą książkę znajdzie itd.

Słuchajcie, to jest ulubione pytanie pań bibliotekarek: „bo wie pani co, ja czytałam taką niebieską książkę z niebieską okładką. Gdzie ją teraz znajdę?”. Był nawet kiedyś pokazany taki slajd: pani bibliotekarka siedziała i obok miała dwa albo nawet trzy rzędy książek do samego sufitu. Było to podpisane „książki z niebieską okładką”. Tak że tak to wygląda.

Może niedługo coś się zmieni. Muszę przyznać, że dawno nie byłem w bibliotece.

Zapraszamy. Fajne miejsce. Biorąc pod uwagę ceny książek i to, jak często te książki u nas leżą potem na półkach i nawet jak nie zaczniemy ich czytać, to można wejść, wypożyczyć, przeczytać, oddać. Polecam. Fajne miejsce, cisza, spokój. Naprawdę, jeśli ktoś nie jest przekonany do tego, co by chciał czytać, na co miałby ochotę, panie bibliotekarki są w stanie pomóc. Tak że polecam to miejsce.

To polecamy biblioteki.

 

Ustalmy, że junior developer, o którym dzisiaj będziemy mówić, to osoba bez komercyjnego doświadczenia, która dopiero wchodzi do branży IT. Jakie największe wyzwania stoją przed nią w 2023 roku?

Parafrazując trochę pytanie – ustalamy na potrzeby naszej rozmowy, że junior developer to jest osoba, która nie ma jeszcze żadnego komercyjnego doświadczenia. Zakładam, że chodzi o komercyjne doświadczenie w IT – czyli osoba ta mogła pracować w sklepie, mogła zajmować się innymi rzeczami, ale nie pracowała jeszcze jako programista. I właśnie to, mój drogi, jest Twoje największe wyzwanie. Nie ma większego. To zawsze było wyzwanie. Nie dajcie sobie wmawiać, że kiedyś było jakoś super lepiej, bo wcale nie było i w przyszłości pewnie też wcale nie będzie o wiele lepiej. To jest największe wyzwanie: zdobyć tę pierwszą pracę czy pierwszy staż.

Tutaj tylko dodam od siebie: pamiętajmy, że to zawsze jest tak, że mówi się: „a, kiedyś było łatwiej” – bo jesteśmy już w innym miejscu. Pewnie za 10 lat my będziemy mówić: „a, kiedyś to było łatwiej”. To zawsze w ten sposób wygląda, więc też nie ma co…

Tak, zawsze. Ja myślę, że to jest nieprawda z tym „kiedyś było łatwiej”. Natomiast myślę, że prawdziwe jest twierdzenie, że „kiedyś było inaczej”. Zawsze wcześniej było inaczej. Natomiast czy jest łatwiej, czy nie, to jest bardzo ciężkie do określenia.

Słuchajcie, kiedyś było łatwiej, bo gdy ja startowałem, to miałem do opanowania trzy książki. Z trzech książek byłem w stanie nauczyć się programować, ale nie miałem Internetu. Zajęło mi to bardzo, bardzo dużo czasu. To była nauka programowania w Asemblerze. Czy to było łatwiej? Nie wiem, czy to było łatwiej, biorąc pod uwagę, że w tej chwili mógłbym wykupić kurs za 300-500 zł i opanować tę samą wiedzę prawdopodobnie w miesiąc. Z mojego punktu widzenia dzisiaj jest więc łatwiej, bo masz nieporównywalnie łatwiejszy dostęp do wiedzy. Z drugiej strony wtedy to były trzy książki, które miałem opanować, a w tej chwili tej wiedzy jest ogromnie, ogromnie dużo.

Ale wróćmy do pytania. Tak jak mówiłem, największym wyzwaniem jest znalezienie pierwszej pracy. Bez tego nie jesteś w stanie ruszyć i nie zdobędziesz kolejnej, jeśli nie masz tej pierwszej. Ale żeby to zrobić, to stoją przed Tobą inne wyzwania. Pierwszym elementem, który stoi przed Tobą, jest przygotowanie właściwego CV, bo bez właściwego CV nie jesteś w stanie zdobyć pierwszej pracy.

Ale żeby to CV było i kogoś zainteresowało i aby ktoś rozważał Twoją kandydaturę, to po drodze jest coś takiego jak projekty. I nie, że to sobie wymyśliłem, bo wszyscy tak mówią. Jeśli nie masz doświadczenia komercyjnego i mówimy o IT, to przyjmijmy, że jestem pracodawcą. Co prawda osobiście do swojej firmy nie zatrudniałem ludzi, ale spędziłem ogromną ilość czasu przy różnych rozmowach kwalifikacyjnych, gdy zatrudniliśmy ludzi do Sokratesa. Mogę Ci powiedzieć, że podczas przeglądania tych CV (a spływało ich do nas bardzo, bardzo dużo), pierwszą rzeczą, jaką robiłem, było wejście na GitHuba i zobaczenie, jak ten GitHub wygląda: czy ta osoba jest aktywna na tym GitHubie, czy te kwadraciki, które tam są, czy one rzeczywiście są kolorowe, czy widać, że ten ktoś się rozwija. Bardzo często było tak, że CV wysyłały osoby, które skończyły studia dwa lata wcześniej i ostatni projekt, ostatni commit na GitHubie był sprzed tych dwóch lat. No to słuchajcie, takie CV – nieważne co tam było wypisane – wywalałem natychmiast. Mnie nie interesują takie osoby.

Mamy obecnie taką liczbę osób chętnych na te stanowiska, że pracodawca chce zatrudnić ludzi, którzy są ambitni, którzy chcą pracować i którym to sprawia przyjemność. Jak ci coś sprawia przyjemność, to to robisz i pokazujesz to tym swoim GitHubem, tymi projektami i tym wszystkim. Tak naprawdę to jest mega, mega ważne.

Kolejne wyzwanie… To znaczy ja nie rozumiem, dlaczego to jest wyzwanie. Choć domyślam się, dlaczego tak jest. Istnieje ogrom różnych reklam, że np. za 3 miesiące będziesz programistą, który dostanie 10 tys. na rękę itd. Dla wielu osób, niestety, wyzwaniem jest zrozumienie, że to jest nieprawda, że to jest po prostu jedna wielka bzdura – bo nie zostaniesz za trzy miesiące programistą. Jest mnóstwo rzeczy do nauczenia się i ta Twoja pierwsza praca to nie będzie praca za 10 tys.

Przyjmijmy, że jak dostaniesz na rękę 5 tys. w swojej pierwszej pracy juniorskiej, to jesteś naprawdę szczęściarzem. Ja wiem, że są miejsca, gdzie można zarobić więcej. Zdaję sobie z tego sprawę, ale to bardzo często wynika z tego, że ktoś pracował w jakiejś firmie w ramach tej firmy, przebranżowił się na inne stanowisko, na innych zasadach. Ale tak z marszu po wejściu firmy 5 tys. na rękę jako junior to już są po prostu dobre pieniądze.

Ja może tylko dodam od siebie, że najlepszy wynik, który był w karierze mojego absolwenta, to było trochę powyżej 7 tys., ale to osoba, która była mniej więcej związana z branżą, bo zajmowała się systemami Unix w supporcie. Myślę więc, że mocno mu to pomogło w tym, żeby dostać taką ofertę pracy, a nie inną. Ale to był najlepszy wynik, jaki ktoś osiągnął.

To była prawdopodobnie taka transakcja wiązana: wiedza z jego poprzedniej dziedziny plus wiedza programistyczna – i to się pięknie wszystko scalało. Natomiast naprawdę: nie wierzcie w te 10 tys. i uwierzcie – uwierzcie, bardzo proszę – że nie ma drogi na skróty. No po prostu nie ma drogi na skróty. I myślę, że Mateusz też wiele razy to mówił. Nie ufajcie tym wszystkim reklamom, że za trzy miesiące zrobimy z Was programistę. Nie róbcie tego.

Tak że jakkolwiek by to nie zabrzmiało, największe wyzwanie, jakie masz, jest w Twojej głowie. To jest przełamanie tych wszystkich barier: żeby zrozumieć, że to będzie trwało, że potrzebujesz wsparcia rodziny, że to nie jest łatwe. Żeby zrozumieć, że na tę pierwszą pracę trzeba będzie poczekać, że przed Tobą jest dużo wyzwań i dużo pracy.

Ja może też dodam, że ten czas jest tutaj mega istotny. Często spotykam się z czymś takim: „a co, jeżeli uczyłbym się 12 godzin dziennie? Czy jestem w stanie to przyspieszyć?”. Pamiętajmy, że musimy mieć czas na przyswojenie wiedzy. To nie jest tak, że jeśli ciągiem uczymy się 12 godzin, to znaczy, że w jeden dzień zrobimy to, co inna osoba w trzy dni. To tak nie działa. Musimy się z tym przespać, zrozumieć. To jest proces i tak jak mówisz: nie da się iść na skróty. Nie da się tych godzin przeliczyć: „jak będę uczył się 24 godziny na dobę, to znajdę pracę w 3 miesiące”.

Ja tutaj na przemian kiwałem głową na „tak” i na „nie” za każdym razem potwierdzając to, co mówił Mateusz. Tak to wygląda. Słuchajcie, to jest bardzo ciężkie i musicie się do tego odpowiednio przygotować. Nie ma drogi na skróty, trzeba ten czas poświęcić.

Ja wiem, że będąc na studiach wziąłeś podręcznik, bo miałeś akurat weekend, i przez 12 godzin zachowałeś/zachowałaś i udało Ci się zdać egzamin. Ale tu to wygląda zupełnie inaczej.

To może tylko dopytajmy, ile z tego materiału teraz pamiętasz.

Tak, to w ogóle osobny temat. Ale nauka programowania to jest tak 15-20 minut teorii, a potem 4-5 godzin wdrażania tego w życie, zabawy kodem, kodowania, wymyślania, jak to ma działać, dlaczego nie działa. To 12 godzin – cudownie, że będziesz tyle miał, bo to jest fajna zabawa, to jest lepsze od gier komputerowych. Naprawdę, jeżeli ktoś lubi rozrywki umysłowe, to programowanie jest idealnym miejscem dla tej osoby.

To w takim razie może podsumowałbym to tak, że w 2023 roku niewiele się w tej kwestii zmienia.

Ja myślę, że nie dość, że niewiele się zmienia w 2023, to uważam, że w 2024, 2025, 2026 i 2030 to będzie dokładnie to samo – i było tak zawsze. Myślę, że to się akurat nie zmieni. To jest kwestia mentalności, kwestia tego, że bariery są przede wszystkim w naszych głowach.

Jeszcze taka mała dygresja: właśnie dzisiaj wrzuciłem na media społecznościowe post „GitHub ogłosił, że celebrują, że mają 100 milionów kont programistów”. Sto milionów kont programistów (!), a Ty dalej uważasz, że nie dasz rady. Powiedz mi, w czym te 100 milionów osób jest lepsze od Ciebie. Oni umieli, oni sobie poradzili, oni dali radę, oni ruszyli do przodu i są programistami, a Ty nie możesz. Odpowiedz sobie na to pytanie, naprawdę, i po prostu weź się do roboty.

Cały czas mam z tyłu głowy to, że wszyscy mówią „aaa, bo ja z matematyką średnio sobie radziłem i pewnie nie mogę być programistą”. To jest taki pierwszy próg mentalny, z którym trzeba sobie poradzić. To nie jest tak, że jesteśmy podzieleni na humanistów i tych, którzy sobie radzą z tematami technicznymi.

Ja jestem humanistą! Ja jestem przede wszystkim humanistą i kocham programowanie. Po prostu przetestuj. Nie wierz, jeśli ktoś Ci mówi, że jak jesteś humanistą, to nie możesz; jak masz złamaną rękę, to nie możesz; że jeśli masz problemy z kręgosłupem, to nie możesz. Jak chcesz, to możesz, OK? Jasne, że są sytuacje, w których rzeczywiście nie możesz, ale nikomu tego nie życzę. Mam nadzieję, że nie ma tu takich osób, które faktycznie nie mogą.

Jeśli więc nie ma jakichś przeciwwskazań stricte medycznych i słuchasz tego odcinka, i rozumiesz, o czym mówimy, to znaczy, że Twój poziom inteligencji jest w zupełności wystarczający do tego, żeby zacząć programować. Więc jeśli nie chcesz zacząć, to albo nie chcesz, albo rzeczywiście masz jakieś bariery w głowie, które Ci na to nie pozwalają. Po prostu je połam i rusz do przodu.

 

No to czas na kolejne pytanie, bo jeszcze moglibyśmy pewnie ciągnąć ten temat długo, długo, ale…

Tak, bardzo długo, to pewne.

Ale myślę, że kolejne pytanie będzie bardzo istotne. Mówiliśmy o tym, jakie wyzwania czekają juniorów, a jak to wygląda, jeśli chodzi o wartość takiego juniora? Co wnosi on do firmy?

Myślę, że Ty znasz odpowiedź na to pytanie, a nasi słuchacze pewnie się nie ucieszą, gdy powiem, że tak naprawdę obecnie junior, który przychodzi do firmy, jest przede wszystkim kosztem. Bardzo przepraszam za to określenie, ale taka jest rzeczywistość. Nieważne, jak długo Mateusz przygotowywałby Ciebie do roli programisty, nieważne, jak długo ja bym to robił, to wszystko, co my robimy, to jest nic. To jest nic w porównaniu z tym, co zobaczysz w momencie, kiedy rozpoczniesz pracę. W przeciągu pół roku pracy na stanowisku programisty, nawet na stanowisku juniora, nauczysz się więcej, niż będąc w mentoringu, w różnych programach czy ucząc się samemu przez sześć lat. Nie wiem, Mateusz, zgadzasz się z tym?

Bardzo możliwe.

Ja to widzę u moich studentów. To jest ogromny, ogromny skok i oni wszyscy mi mówią, że im się wydawało, że już tyle umieją (i naprawdę dużo umieli), ale ilość tej wiedzy, która jest do opanowania, jest po prostu przeogromna. Więc naprawdę przez te pierwsze kilka miesięcy taki junior, który przychodzi do firmy, w tej chwili przede wszystkim się uczy. Uczy, uczy, uczy, wchodzi w systemy, wdraża się w rozwiązania funkcjonujące w danej firmie, bo to jest bardzo istotne. Każda firma funkcjonuje inaczej, każdy system funkcjonuje inaczej, każdy projekt funkcjonuje inaczej, każdy projekt ma innego lidera z innym doświadczeniem, z innymi zasadami. Tak naprawdę jest więc bardzo dużo rzeczy do nauczenia się.

Może teraz jeszcze takie dodatkowe pytanie dla uświadomienia naszych słuchaczy. Po co w takim razie firmy zatrudniają juniorów, skoro są oni kosztem? Dla niektórych jest to nie do zrozumienia.

Słuchajcie, to jest bardzo proste – bo gdyby firmy chciały zatrudniać seniorów albo midów, to by się okazało, że A) ci seniorzy i midzi są mega drodzy, B) nie ich ma na rynku pracy. Zatrudnienie dobrego seniora… Mida by się jeszcze udało, ale zatrudnienie dobrego seniora naprawdę graniczy z cudem. W tej chwili juniorów tak naprawdę wcale nie zatrudnia tak dużo firm. Są pewne ograniczone firmy, które zatrudniają juniorów.

W tej chwili jest takie pytanie: dlaczego? Jaką wartość wnosi junior do tej firmy? Powiem Ci, jak to wygląda z mojej perspektywy. My zatrudniliśmy wielu juniorów i w tym roku przestaliśmy. Akurat ja się już w tej chwili rekrutacją nie zajmowałem, ale koledzy, którzy zatrudniali na stanowisko do nas, do firmy, przestali. To jest malutka firma. Przez ostatnie 3-4 lata zatrudniliśmy 4 albo 5 juniorów i został jeden. Nie dlatego, że źle płacimy. Wynagrodzenia były zupełnie przyzwoite, ale postanowili, że skoro oni się już nauczyli, to oni sobie pójdą gdzie indziej.

W tej chwili jest taka moda skakania między firmami. Niektórym to pasuje, niektórym to nie pasuje, ale tak to wygląda. Nie ma co się obrażać. I teraz wyobraźcie sobie taką sytuację: przychodzi osoba, która wie bardzo niewiele. Nie dość, że wdrażamy ją w tematy stricte programistyczne, pozwalamy jej się rozwijać, to poświęcamy też bardzo dużo czasu, żeby wdrożyć ją w tematy związane z oprogramowaniem, które tworzymy – to taka unikalna wiedza, która za bardzo nie będzie potrzebna gdzie indziej, ale u nas jest konieczna do przekazania. Mija rok, mijają dwa lata i po mniej więcej półtora roku taki junior zaczyna już funkcjonować w miarę na poziomie mida i pracować mniej więcej na 100% swoich możliwości, rozwijając się przy tym na spokojnie. Ale jest i działa. I w tym momencie on stwierdza: „OK, to ja sobie poszukam innej pracy”.

To taka bardzo mocna bariera, która w wielu przypadkach powoduje, że firmy nie chcą zatrudniać juniorów, bo boją się takiej sytuacji. I to nie są sytuacje wyssane z palca, tylko tak jest i taką osobę ciężko zatrzymać. Nie ważne: możesz jej oferować pieniądze, możesz jej oferować różne rzeczy, ale ona ma ochotę popracować gdzie indziej: podjąć inne wyzwania, nabrać innego doświadczenia. I ja to rozumiem, tylko że taki pracodawca jest wtedy postawiony pod ścianą.

Te firmy natomiast, które zatrudniają dużo juniorów, wiedzą, że część z tych juniorów odpadnie, ale liczą na to, że część z tych osób zostanie z nimi na dłużej, że będą się dalej rozwijali i dzięki temu firma będzie mieć tych midów i seniorów, których tak ciężko jest dostać z rynku pracy.

 

Ja bym tutaj jeszcze dodał od siebie jedną rzecz. Takie firmy zdają sobie sprawę, że juniorzy odchodzą, ale wiedzą też, że ci juniorzy staną się seniorami i potem będą pamiętać, że ta firma dała im szansę: że zatrudniła ich, gdy nic nie umieli. Wówczas chętniej do nich wrócą, jak już będą umieli dużo (żeby nie powiedzieć, że wszystko). Jest to więc taka inwestycja długofalowa. Wiele firm nie jest w stanie sobie na to pozwolić. Na początku musimy dużo włożyć, ale potem trzy razy tyle nam się zwróci.

Tak, jak najbardziej. Jest taka szansa, że jeżeli rzeczywiście fajnie się pokażą, jeżeli junior będzie zadowolony z pracy, z tej firmy, z tego rozwoju itd., to nawet gdy pójdzie on gdzieś dalej, zacznie się rozwijać, to kiedyś do tej firmy wróci. Zobaczy ogłoszenie albo odezwie się do niego ktoś z zespołu: „słuchaj, Ty jesteś już seniorem, mamy tutaj super projekt, wskakuj do nas. Pamiętasz, że nam się fajnie pracowało”.

Jednakże firmy, które zatrudniają juniorów, mają w tej chwili jeszcze jeden duży problem od czasu covidu. Tym problemem jest oczywiście praca zdalna. Z jednej strony to jest super – ja uwielbiam pracować zdalnie, od bardzo dawna pracuję zdalnie. Nie wszyscy to lubią, ale tak to działa.

Problem polega na tym, że większość firm nie ma wypracowanych procedur na wdrażanie nowych pracowników w sposób zdalny. To nie jest proste. To jest skomplikowany proces i wiele firm tego nie potrafi. Nie potrafi, nie lubi, nie robi, nie chce. Wiele firm też nie ma zaufania do juniorów. Jeżeli Ty pracujesz zdalnie, to pewnie będziesz tylko się obijał, nic nie będziesz robił. A biorąc pod uwagę, że my wiemy, że Ty niewiele jesteś w stanie zrobić, to jeśli Ty przez trzy miesiące będziesz nam wysyłał wiadomości „mam z tym problem, mam z tamtym problem”, to to jest OK, to jest normalne, ale z drugiej strony Ty możesz nic przez ten czas nie robić.

„Jaką wartość wnosi junior do firmy” – zacząłem odpowiedź od „w tym momencie”, bo ja bardzo głęboko wierzę, że to się już wkrótce bardzo mocno zmieni, ale tu Cię potrzymam trochę w napięciu.

Będą jeszcze dodatkowe pytania, rozwiniemy ten temat.

Rozwiniemy ten temat i być może się okaże, że przyszłość rysuje się w trochę bardziej kolorowych barwach, czego Ci gorąco życzę.

 

No dobrze, omówiłeś sytuację na teraz, więc takie rozwinięcie pytania „jak firmy postrzegały juniora trzy lata temu, a jak postrzegają teraz?”, już w zasadzie trochę przedstawiłeś. Mamy taką sytuację gospodarczą, jaką mamy. Czy junior jest teraz bardziej czy mniej pożądanym pracownikiem niż parę lat temu? Jak byś to ocenił?

Ja tu nie będę ukrywał, bo od gdybania są nasi politycy. Mam tutaj na drugim ekranie zrzut (bo bym zapomniał – przy tym jak ja podchodzę do niektórych tematów). Znalazłem zestawienia z No Fluff Jobs. Bardzo lubię ten portal. Bardzo polecam. Jeśli ktoś szuka pracy, to myślę, że to jest w tej chwili najlepszy portal. Oni mi za to nie płacą, ale jeśli chodzi o statystyki, o ofertę, o podejście… Podoba mi się ich podejście biznesowe, bo to jest firma, która nie zaciągnęła żadnych kredytów, żeby wystartować. Oni cały czas się samofinansują. Jestem pełen podziwu i lubię takich ludzi.

Słuchajcie więc: w 2019 roku ilość ofert pracy dla juniora, bazując na wszystkich ofertach pracy, które się pojawiły, to było 12%; w 2022 roku, (właśnie się zaczął 2023, czyli przez cały poprzedni rok) tych ofert pracy było już 19,8% (prawie 20%!). Dobrze, czyli ewidentnie widać, że zapotrzebowanie na juniorów rośnie, tak że tych juniorów będzie coraz więcej.

To mega wynika z tego, o czym mówiłem: że tych seniorów i midów jest na rynku pracy coraz mniej, a firmy muszą się rozwijać. One mają projekty do robienia, mnóstwo rzeczy. Już nie jeden projekt upadł z powodu braku programistów i braku specjalistów. Mamy tu np. taki raport (Mateusz potem wrzuci linki do tych raportów), które szacuje… No właśnie, słuchajcie, są raporty, które np. szacują, ilu programistów brakuje na rynku pracy, bazując na tym, ilu jest programistów lub w ogóle osób pracujących w IT, w Unii Europejskiej czy w Stanach. Oni szacują, ilu powinno być w Polsce, ale ja nie do końca wierzę w takie szacunki. One czasami są dziwne, różne.

Ja natomiast mam tutaj raport przeprowadzony w Polskim Instytucie Ekonomicznym. Był to raport z udziałem firm z sektora IT. Stwierdzono, że 42% (słuchajcie, 42%!) wakatów na stanowisku specjalisty jest trudnych do obsadzenia. Przypominam: to były firmy z branży IT. Ja nie twierdzę, że to są wyłącznie programiści, bo IT to jest szeroka branża, ale jak najbardziej w tym jest spora dawka programistów. Idąc dalej – 64% ankietowanych firm zatrudniło mniej specjalistów z tego sektora niż planowało, a 20% musiało zrezygnować z projektów, które chcieli prowadzić.

To więc poniekąd odpowiada na pytanie: dlaczego ci juniorzy jednak są przyjmowani do firm? Bo firmy rozumieją – powoli coraz bardziej – że bez tego będzie dramat. Tylko słuchajcie, żeby była jasność: to nie jest tak, że wszystko jest super i cudownie, bo np. w USA (przez ostatnich kilka dni dosyć mocno to rozbrzmiewało) ponad 55 tys. pracowników z branży technologicznej albo już zwolniono, albo planują zwolnić – tacy potentaci jak Google, Microsoft. Tak że trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Wiemy, jaka jest sytuacja, że tak powiem, polityczno-gospodarcza na świecie. To jest bardzo ciężki okres: i po covidzie, i w tej chwili trwa wojna na Ukrainie, i mnóstwo innych dziwnych rzeczy. I dzieje się tak, jak się dzieje.

Bardzo wiele firm w czasie covidu po pierwszym takim szoku… Naprawdę mnóstwo ludzi wyleciało na rynek pracy, ogromna ilość programistów. Ja pamiętam, że w życiu nie widziałem na LinkedInie takiej ilości postów „szukam pracy”. W życiu. Ogromna liczba programistów straciła pracę, bo firmy poleciały zupełnie po bandzie. Ciachały całe działy, bez zastanowienia, bez niczego. Po prostu wyrzucali ludzi na bruk. I ci ludzie błyskawicznie znaleźli nowe miejsce.

W tej chwili np. ta fala zwolnień w USA wynika między innymi z tego, że ci programiści, których wtedy zatrudnili, tudzież inne osoby z innych działów, już nie są tak potrzebni. Są więc oni zwalniani. Ale ja nie sądzę, żeby to był jakiś wielki problem, bo prawda jest taka, że firm w Stanach, firm w Europie, które się ciągle rozwijają i będą rozwijały, jest ogrom. Pomysłów na nowe rzeczy, na nowe tematy jest ogromnie, ogromnie dużo. I ci programiści tak naprawdę zostaną błyskawicznie wyłonieni przez takie rozwijające się firmy.

Tak że ja myślę, że tutaj nie ma co się jakoś szczególnie przejmować. Sadzę, że będzie dobrze, ale tak naprawdę, co będzie dalej, to ja Ci nie powiem, bo kurczę – jak moja żona księgowa opowiada – szklana kula nam się rozbiła, przykro mi.

Jasne, wiadomo, że nie wiadomo, jak to wyjdzie. To ja może jeszcze dodam tylko jedną rzecz. Widziałem takie zestawienie właśnie na LinkedInie, gdzie była informacja o tym, że np. taki Google miał ileś tam miliardów zysków. Zysk z tego, że zwolnił ludzi, to było jakieś kilka procent. Tak że to też trzeba sobie uświadomić: nie zawsze chodzi o to, że nie ma tych pieniędzy. Może to być związane z czymś innym. Musk np. zwolnił ileś tam osób, a potem nagle okazało się, że ich potrzebują i chce, żeby wrócili. Trudno więc tutaj ocenić, dlaczego te zwolnienia tak wyglądają, a nie inaczej.

Oczywiście to wszystko polityka, biznes, to wszystko się miesza. Ciężko nam odpowiadać za to, co w tych firmach ci ludzie na wysokich stanowiskach tak naprawdę myślą, jakie są ich powody. To jest niemożliwe dla nas wręcz, rzekłbym.

 

Idźmy dalej. W zasadzie trochę już o tym wspomniałeś, ale chciałbym zadać Ci to pytanie. Kiedyś wystarczyło poznać trochę HTML-a, CSS-a i JavaScriptu i można było już znaleźć pracę. Teraz to już zdecydowanie za mało. Jak teraz junior może zwiększyć swoją wartość na rynku pracy? Czy to będzie tak, że te kompetencje cały czas będą się rozwijać i będzie trzeba coraz więcej umieć? Teraz powiedzmy pół roku może wystarczyć do tego, żeby znaleźć pracę, żeby się nauczyć programowania – jeżeli to zrobisz mądrze, z czyjąś pomocą. Czy za rok lub za pięć lat będzie to już rok przygotowania lub jeszcze więcej?

To jest znowu szklana kula. Ale tak poważnie rzecz ujmując, to przede wszystkim to, o czym mówisz, że kiedyś wystarczyło poznać trochę HTML-a, CSS-a i JavaScriptu i miało się pracę – to niestety pokutuje w wielu głowach do teraz. Ogromna liczba kursów, które krzyczą, że one Cię przebranżowią na programistę bazuje na tym podejściu: że potrzebne są podstawy i dostaniesz pracę. Nie dostaniesz tej pracy, więc naprawdę nie dawaj sobie robić wody z mózgu. Bo po prostu to nie zadziała.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której rzadko się mówi (nie wiem dlaczego), ale to jest bardzo ważne. Umiejętności techniczne, jak znajomość technologii, jak znajomość języka programowania, znajomość frameworków i tak dalej, w początkowej fazie pracy jako programista są oczywiście bardzo ważne – bo od tego się startuje, bo programista to osoba, która pisze kod. To nieprawda, ale przyjmijmy, że programista to jest osoba, która pisze kod i tak junior postrzega programistę.

Tylko że te umiejętności techniczne są do nauczenia. To nie jest coś, czego się większości osób nie da nauczyć. Większość osób da się tego nauczyć w skończonym czasie, zwłaszcza – tak jak mówiłem – jak zostaną przyjęte do firmy, zaczną pracować, będą miały te osiem godzin dziennie przez przez pół roku na rozwój. Są one w stanie to ogarnąć, ale czego osoby nie są w stanie ogarnąć w tym czasie? To są umiejętności miękkie, umiejętności powiązane z tym, jak się komunikujesz, jak rozmawiasz, jak przygotowujesz materiały, jak raportujesz, jak się zachowujesz w czasie spotkań. To są rzeczy, które są bardzo trudne do wyćwiczenia i bardzo mocno z jednej strony kandydaci o nich zapominają, a z drugiej strony pracodawcy ich bardzo poszukują.

Tak że pomyślcie o tym, pomyślcie i nie zapominajcie, bo to jest bardzo słabe. W cenie były, są i będą osoby, które są ambitne, inteligentne, które rozumieją, że programowanie, że pisanie tego kodu to nie jest cel sam w sobie, tylko Twoim celem jest rozwiązanie czyjegoś problemu. Ktoś ma problem – albo klient bezpośrednio ma problem, albo Twój szef ma problem, albo szef Twojego zespołu ma problem – i Ty masz mu pomóc go rozwiązać. I żeby rozwiązać go akurat w tym konkretnym momencie, musisz napisać kod – w porządku, ale musisz sobie z tego zdawać sprawę: musisz wiedzieć, jak to zrobić; musisz wiedzieć, po co to robić.

Pamiętam jak nagrywałem pierwszy odcinek z serii filmów na YouTubie. Opisywałem różnice pomiędzy programistą a klepaczem kodu. Uważam, że większość osób, które obecnie myślą o programowaniu, to są tacy klepacz kodu, czyli osoby, które chcą przyjść do firmy znać jeden język programowania, jeden framework, dostać listę tasków do zrobienia, odbębnić te taski przez osiem godzin i wyjść do domu. Nie ma dla nich znaczenia, czy te taski mają sens, czy czy w ogóle warto je robić, że za dwa miesiące ktoś przyjdzie i stwierdzi, że to było bez sensu, wywalamy cały ten kod i robimy to inaczej. Dla nich to nie ma znaczenia. Oni odbębnią te swoje osiem godzin i idą do domu.

To są klepacze kodu, którzy są pożądani w niektórych firmach, w niektórych miejscach – tam gdzie potrzebują juniorów do odwalania brudnej roboty: „a, my mamy tutaj dużo brudnej roboty, nikt tego nie chce robić. Weźcie zróbcie to, przeklepcie, posiedźcie, będziecie przez rok klepali ten kod. Będzie dobrze. On nie musi być jakiś super. Będzie działało”.

Ale większość firm woli jednak zdecydowanie bardziej osoby ambitne. Takie, które chcą się rozwijać; które rozumieją to, co robią; które rozumieją, że nie każdy ticket wpisany w systemie ma sens; które zaczną drążyć, zadawać pytania: „słuchaj, a jak to zrobić? Mam pomysł, że można to zrobić inaczej”. I na tym to polega.

Może się wydawać, że to są jakieś frazesy, ale uwierz mi, jak siedzisz po drugiej stronie, jak siedzisz po stronie tej osoby, która zatrudnia, to dopiero można zobaczyć, jak niewiele osób spełnia te podstawowe kryteria. Przynajmniej dla mnie tych podstawowych kryteriów czy dla wielu osób, które szukają do pracy osób ambitnych, osób, które chcą się rozwijać, które chcą pokazać, że są wartościowe – tego nie ma. W firmie zatrudniliśmy pracowników, którzy odchodzili, bo oni twierdzili, że myśleli, że ta praca będzie mniej samodzielna, że będziemy im więcej mówili, co mają robić.

Słuchajcie, to też jest taka mała dygresja, która może się przydać, jeśli chcesz się zatrudnić jako programista, szukasz tej swojej pierwszej czy nawet już kolejnej jako programista. Wiadomo, że mamy sektory: mamy malutkie firmy, mamy średnie firmy i mamy duże firmy. I teraz tak: jeśli pójdziesz do dużego korpo, to możesz liczyć na to, że na początku rzeczywiście będziesz dostawał bardzo dużo konkretnych zadań na zasadzie: co masz robić, z wytłumaczeniem „to masz robić, tym się zajmij” itd. itd. Takie trochę dla klepaczy kodu, plus dla osób, które chcą się wybić – jak najbardziej dla nich też znajdzie się tam miejsce. Są to jednak często takie zadania dla klepaczy kodu.

Jeśli natomiast wybierasz się do małej albo do średniej firmy, to licz się z tym, że Twoje stanowisko nie będzie związane wyłącznie z pisaniem kodu. Naprawdę będziesz miał ogromną ilość możliwości wykazania się, pokazania, że zależy Ci na czymś więcej, że potrafisz więcej, że możesz dać od siebie coś więcej. I zrób to wtedy, OK? Bo naprawdę warto. Wtedy można się bardzo fajnie rozwinąć i przeskoczyć pewne punkty swojej kariery bardzo błyskawicznie. Tak że polecam, naprawdę.

Wracając do tego pytania i do wiedzy stricte technicznej: znajomość HTML-a, CSS-a i JavaScriptu to jest w tym momencie zdecydowanie za mało. Słuchajcie, ja się specjalizuję w back endzie, tak jak mówiłem wcześniej, i mogę powiedzieć, czego ja uczę moich studentów, nim wypuszczę ich na rynek pracy. Nie w trakcie wypuszczenia, tylko nim wypuszczę. To jest język programowania – oczywiście, oni sobie wybierają język programowania. To jest wiedza o JSON-ie, o socketach, to jest kwestia testów, SQL, to są podstawy projektowania baz, zagadnienia związane z tym, jak tworzyć czysty kod, czym jest programowanie współbieżne – mega istotny element jeśli chodzi o back end; to są podstawy programowania funkcyjnego – bardzo gorąco wierzę w to, że jak się wie, czym jest programowanie funkcyjne, to jest się lepszym programistą i można lepiej pisać zwykły kod, niekoniecznie stricte funkcyjny; to są RegExpy, to jest REST, to jest praca z API, to jest kwestia Linuxa, to jest TCP/IP, to są kwestie kontenerów, to są serwery HTTP, podstawy bezpieczeństwa i jeszcze bardzo, bardzo wiele innych elementów. Tego jest bardzo, bardzo dużo i popatrzcie, o ile to wyskakuje ponad ten standard, jaki był jeszcze jakiś czas temu: HTML + CSS + JavaScript.

To tak jak ja bym powiedział w tej chwili (co generalnie odradzam absolutnie moim studentom i oni się np. bardzo długo nie uczą back endu), to taki standard: Python + Django, i możesz iść na programista. Tylko że pójdziesz na takiego programistę i nawet jak Cię ktoś zatrudni, to potem po miesiącu się okaże, że wyskakują Ci jakieś błędy, a Ty nie będziesz miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Nie będziesz miał pojęcia, bo one będą poniżej Django. One będą wynikały z tego, że Ty nie rozumiesz, jak to Django działa. Nie rozumiesz, bo nie poznałeś. Nie wiesz, czym są sockety, nie wiesz, czym jest SQL, nie wiesz, czym są bazy danych, nie wiesz, czym jest HTTP, nie wiesz, czym jest warstwa transportowa, nie wiesz, czym jest JSON. Nie wiesz tego i jest już trochę za późno na naukę, bo mimo wszystko w pracy ktoś już od Ciebie pewnych rzeczy wymaga.

Więc naprawdę bardzo mi przykro, ale te czasy, kiedy rzeczywiście były tak niewielkie wymagania techniczne, już minęły. Chyba że, ponownie: masz naprawdę super skille miękkie i potrafisz się dobrze sprzedać, to jest duża szansa, że jesteś w stanie to przeskoczyć i rozwijać te umiejętności techniczne już w czasie pierwszej pracy juniora. Ale z drugiej strony na tę rozmowę trzeba się dostać, a żeby się dostać, to trzeba coś zaprezentować, więc kółko się zamyka. Jeśli masz okazję gdzieś po znajomości jakoś tam boczkiem przemknąć, to być może się uda, ale ja bym na to jakoś szczególnie nie liczył.

Jeszcze Cię dopytam o markę osobistą. Czy uważasz, że to jest istotne, jeśli chodzi o poszukiwania pracy?

To jest tak: jeśli jesteś osobą ambitną i od razu na dzień dobry chcesz trafić w fajne miejsce, to uważam, że bez rozpoczęcia budowania marki osobistej to jest niemal niemożliwe. Musisz się czymś wykazać, musisz pokazać coś więcej. Jeśli chcesz pracować w Microsofcie jako junior, to nie pójdziesz z buta do Microsoftu, nie pokażesz tam napisanego kalkulatora – i nikt Ci nie powie „o, super, zapraszamy do środka”. Musisz się czymś wykazać. Można to robić na wiele sposobów, ale myślę, że budowanie marki osobistej to jest jeden z takich elementów, który bardzo, bardzo się podoba.

Pokazanie Twojej ścieżki – jak się uczysz, że się rozwijasz, że Cię to bawi, że Ci się to podoba… Strzelam: Microsoft – podoba się Wam coś bardzo konkretnego? Podoba w tym .Necie, w tych rozwiązaniach, które tam są? Super! Zaczynacie tworzyć bloga o tym, jak się uczycie, jak się rozwijacie. Zaczynasz pisać jakiś soft i masz problem. No to kurczę: wchodzisz na tego LinkedIna, szukasz, kto w tym Microsofcie Polska się czym zajmuje i uderzasz do takiego człowieka. „Proszę pana / proszę pani, mam taki problem. Nie mogę znaleźć odpowiedzi. Czy może mi pan(i) pomóc?”. I uwierzcie mi, jest duża szansa, że ten ktoś Ci odpisze. Jak ten ktoś Ci odpisze i zobaczy, że jesteś naprawdę tym zainteresowany, że Cię to kręci, że Cię to bawi, to Twoja szansa w przyszłości na znalezienie pracy w tym Microsofcie naprawdę wzrasta – bo utrzymasz ten kontakt, poznasz jeszcze kilka innych osób, wpadniesz na grupę, zaczniesz być tam osobą aktywną – też jest element budowania swojej marki osobistej.

Naprawdę: możliwość, że Ci się to uda jest dużo wyższa. Jeśli Tobie nie zależy, jeśli jest Ci obojętne, po prostu chcesz się gdzieś załapać, to nie, to to nie jest konieczne. Natomiast w przyszłości, jeśli będziesz chcieć rozwijać się na mida, na seniora itd., to marka osobista może też bardzo pomóc, ale może też zaszkodzić. Żeby była jasność: nie każdy szef lubi osoby, które są znane, które np. występują w mediach społecznościowych. Może się bać: „kurczę, coś nam tutaj się nie uda i oni zaczną mnie oczerniać w mediach”. Tak że to jest miecz obosieczny. Może być. Myślę, że jak się go mądrze stosuje, to bardzo Ci pomoże, ale to nie jest coś, co bym każdemu zalecał, bo to też jest trudne i nie każdy się do tego nadaje, nie każdy chce, nie każdy ma ochotę. Bez tego też się da, jak najbardziej. Natomiast ponownie: jeśli jesteś osobą ambitną i rzeczywiście chcesz więcej, to myślę, że to Ci może bardzo, bardzo pomóc.

To dodajmy, że potrzeba na to czasu – niestety tak jak na wszystko.

Oczywiście, nawet bardzo dużo czasu.

Może to też trochę wydłużyć nasz proces.

 

Wspominaliśmy, że kiedyś można było się zahaczyć w IT z podstawowymi umiejętnościami, teraz już nie. Czy przewidujesz, że ta poprzeczka cały czas będzie się podnosić, czy może pojawi się jakiś reset, który pozwoli nam mniej się nauczyć, żeby dostać pracę?

Tak jak wspomniałem: to, co się dzieje w tej chwili na rynku pracy, to jest w dużej mierze pokłosie po covidzie – moim zdaniem w każdym razie. Rozmawialiśmy przez chwilę o tym, że jeszcze niedawno, 3-4 lata temu, ten HTML, CSS i JavaScript były w miarę wystarczające. To co się tak naprawdę wydarzyło? Dlaczego to przestało być wystarczające?

Bo jak się pojawił ten nieszczęsny covid, jak był taki reset w tych wszystkich firmach, które pozwalniały takie ilości pracowników, na rynku pracy pojawiła się ogromna ilość seniorów i midów – osób, które wcześniej by się na tym rynku pracy w ogóle nie pojawiły. Bo nie miały skąd: miały fajne prace, miały swoje stanowiska, pracowały, rozwijały się, były zadowolone, więc one nie szukały nowej pracy, nie była im potrzebna. A teraz nagle zostały bez pracy i pojawiły się na tym rynku pracy

Firmy, które dotychczas szukały juniorów, szukały ich z wielu różnych powodów, ale między innymi dlatego, że ci midzi i seniorzy byli niedostępni. Gdy oni się nagle pojawili, to jeden cwaniaczek z drugim doszedł do wniosku, że skoro jest tylu midów na rynku, to po co będzie zatrudniał juniora? Z drugiej strony: zatrudnię mida, to będę musiał płacić pensję mida. Nie! To lepiej zróbmy inaczej. Napiszemy, że szukamy juniora, wrzucimy warunki jak na mida, zatrudnimy mida jako juniora i będziemy mu płacili pensje juniorskie. Wygrywamy, jest super. Chamskie to jest niestety. Mnie się też to bardzo nie podoba, ale odnoszę wrażenie, że tak to właśnie wygląda i stąd się to wszystko wzięło.

Teraz tak: sytuacja na rynku pracy się mocno zmieniła, tych seniorów i midów już nie ma, ale warunki się nie zmieniły. Warunki zostały takie, jakie były i rzeczywiście jest to w tej chwili ciężkie. Tym bardziej, że nagle brakuje programistów na rynku pracy, a firmy jak były pazerne, tak są pazerne, i tutaj się niestety niewiele zmienia. Myślę jednak, że to się bardzo mocno zmieni w przyszłości. Naprawdę. Ja nie daje żadnej gwarancji co do tego, ale moje obserwacje tego, co się dzieje na rynku; tego jak funkcjonują technologie obecne; jak to wszystko działa – to się mocno zmieni. Tak się składa, że ja trochę wiem, co będzie w przyszłości w tym wywiadzie i do tego wrócimy, a ja Ciebie potrzymam trochę w niepewności.

 

Fajnie, że to powiedziałaś, bo naprawdę myślę, że jest w tym 100% prawdy. Niestety, to zawsze tak bywa, że po co mamy schodzić jeszcze niżej, skoro możemy utrzymać ten poziom i dużo lepiej to będzie wszystko wyglądać.

Oczywiście, tym bardziej, że widać, że jacyś ludzie się trafiają, od czasu do czasu uda się kogoś zatrudnić, więc po co? To jest fajnie.

Może niezbyt dobry moment na przypomnienie, ale to chyba trochę tak jak w Polsce z paliwami i obniżką VAT-u. Chyba idealne porównanie.

Idealne, dokładnie. Mamy porównanie – jak z wieloma innymi rzeczami.

 

No dobrze, lecimy dalej. Z mojej perspektywy wynika, że znalezienie pracy za granicą jest łatwiejsze niż w Polsce. Po tym, co powiedziałeś, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest tak, że firmy są trochę bardziej pazerne w Polsce niż za granicą. Ale czy jesteś w stanie mi to potwierdzić: że jednak w firmie zagranicznej można znaleźć pracę szybciej?

Nie, nie potrafię Ci odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu nie potrafię, bo wszyscy juniorzy, których ja na razie wypuściłem na rynek pracy, to są osoby, które znalazły pracę w Polsce. Mam kilka osób, które znalazły pracę w firmie zagranicznej, ale z siedzibami w Polsce – Bartek na przykład. Tak swoją drogą Bartek jest zdecydowanie 40+ (gdyby ktoś się zastanawiał nad przebranżowieniem w tym wieku). Bartek znalazł pracę w firmie z UK i jest bardzo zadowolony. Jeździ w tej chwili do UK kilka razy w roku. Ostatnio był w Stanach na jakimś szkoleniu, więc jest przeszczęśliwy i bardzo mu się to spodobało, więc naprawdę polecam. Ale nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć. Po prostu nie wiem, nie chcę strzelać, nie chcę kombinować, nie chcę wymyślać.

 

To lecimy do następnego pytania. Wiele osób się zastanawia, jak trochę zhakować system. Pytanie brzmi: czy większą wartość ma junior znający mniej popularny język programowania, czy jednak łatwiej będzie znaleźć pracę juniorom, których języki są na szczycie list popularności?

To, co powiem, jest niestety smutne. Najbardziej popularne języki to np. Java, C#, Python; we froncie w zasadzie nie ma większego wyboru: HTML, CSS i JavaScript to jest absolutna konieczność, to must have, bez tego się w ogóle nie ruszę. Te osoby, które znają najbardziej popularne języki, mają największą szansę na znalezienie pracy. Bo o ile te języki, że tak powiem, niszowe, takie, które się rzadziej spotyka w ogłoszeniach o pracę, są mega fajnymi językami. Bardzo polecam ich naukę, ale nie na początku.

Ja swoich studentów też nie uczę języków niszowych, bo chcę, żeby oni szybko znaleźli pracę, a ja nie wierzę w to, że znajdą szybko pracę, używając np. mojej ukochanej Scali. Po prostu prawdopodobieństwo na to jest bliskie zeru i dlatego tego nie robię. Słuchajcie, ja mam taki program, taki kurs (w zasadzie on jest dostępny tylko dla moich studentów, nie jest w tej chwili sprzedawany) Junior: Fundamenty. Jednym z elementów tego kursu jest lekcja, w której opisuję języki topowe i języki niszowe. I właśnie te topowe to są te, o których mówiłem: Java, C#, Python, JavaScript (tak żeby nie było jakiejkolwiek niejasności: PHP nie ma na tej liście języków, nigdy nie będzie – przynajmniej z mojej strony). W każdym razie to są te języki topowe: trzeba któryś z nich znać, żeby szybko znaleźć pracę.

Są też te języki niszowe, na przykład Kotlin, Clojure, Elixir czy inne, że tak powiem, rosnące języki programowania. To są mega fajne języki. W nich się bardzo fajnie pracuje. I to jest coś, czego ja nie rozumiem. To znaczy rozumiem mechanizm. Dlaczego np. Java tak długo utrzymuje się na rynku? Bo to są ogromne pieniądze, które były włożone w te projekty, i dlatego Java ciągle funkcjonuje, dlatego powstają nowe projekty w Javie – bo jest taka liczba programistów. Dlatego tej pracy dla javowców tyle będzie – bo te projekty ciągle powstają i będą powstawały.

Z mojej perspektywy Kotlin czy Scala są sto razy lepszymi językami od Javy, językami, w których się koduje sto razy wygodniej, sto razy szybciej i sto razy przyjemniej. A kod odpala się dokładnie na tej samej maszynie wirtualnej Javy co Java, ale niestety zapotrzebowanie na tych programistów jest dużo, dużo niższe.

Generalnie więc zalecam uczenie się języków topowych. Jak już będziesz mieć tę pracę juniora, posiedzisz w niej przez rok i się rozwiniesz, to wtedy możesz pomyśleć o nauce jakiegoś języka niszowego – z tych fajnych, przyjemnych. I jeśli będziesz mieć ochotę na zmianę pracy, to zapuść wici – w jakimś systemie, które obserwuje ogłoszenia o pracę, wrzucić sobie alercik, np. nauczyłem się Scali, podoba mi się (super, polecam, genialny język, naprawdę), uczę się tej Scali i mam taki alercik na ogłoszenia o pracę w Scali. No i co jakiś czas te ogłoszenia się pojawiają.

Po pierwsze specjalistów od Scali jest bardzo niewielu. To jest jedna rzecz. Scala to bardzo fajny język programowania, mega przyjazny, mega wygodny, mega fajnie się w nim nim koduje. I ponieważ tych specjalistów jest niewielu, masz naprawdę bardzo dużą szansę, że się na takie stanowisko dostaniesz – ale dostaniesz się na nie dopiero wtedy, gdy będziesz miał już jakieś doświadczenie komercyjne. Nie licz na to, że znajdziesz pierwszą pracę w języku niszowym. To jest bardzo mało prawdopodobne, bo tu firmy przeważnie szukają już ludzi z doświadczeniem. Masz to doświadczenie, znasz ten język, trafiasz do takiej pracy – i w 90 procentach przypadków to są fajne zespoły z fajnymi ludźmi, w fajnym języku i jeszcze fajnie płatne, bo przeważnie na tych językach można lepiej zarobić. Wtedy to ma sens.

Więc jeszcze raz: wchodzisz na rynek z językiem topowym, rozwijasz się. Jak dochodzisz do pewnego etapu, to wybierasz sobie jakiś język niszowy, którego masz ochotę się nauczyć. Uczysz się go i wtedy na spokojnie możesz szukać w nim pracy. Jest duża szansa, że trafisz w dużo fajniejsze miejsce.

Moje spostrzeżenia wyglądają w ten sposób, że lepiej na początku osiągnąć swój cel, a celem jest to, o czym mówiliśmy na samym początku: znaleźć pracę. Potem można się rozpychać na innych płaszczyznach. Myślę, że to będzie dobre rozwiązanie.

 

To przejdźmy do kolejnego, kontrowersyjnego pytania. Jak myślisz: czy w 2023 roku bardziej cenieni są junior front-end developerzy czy może back-end developerzy?

Takie pytanie musiało paść. Ja jestem back-end developerem od zawsze, więc wiadomo: front jest zły i w ogóle. Nie, przepraszam. Nie lubię czegoś takiego w ogóle. Jak to wygląda na podstawie statystyk? To nie jest mój wymysł, nie jest tam jakieś moje widzimisię, tylko statystyki. Ponownie na podstawie najnowszego raportu No Fluff Jobs wychodzi na to, że back end jest tutaj zdecydowanie na prowadzeniu. Zdecydowanie częściej są szukani programiści back-endowi.

Z tego co pamiętam, był pokazany wykres kołowy, ale nie było konkretnych procentów. Ten wykres wyglądał w ten sposób, że 50% ofert pracy to był back end, full stack i front end. W sumie te trzy technologie to było 50%. Nie pamiętam, czy full stack był przed frontem, czy za – nie ma znaczenia. One były mniej więcej po połowie. I z tych 50% dokładnie połowę zajmował back end. Nawet więcej, bo to akurat było podane: prawie 27% wszystkich ogłoszeń o pracę stanowił back end. Czyli jeżeli one były mniej więcej po połowie, to widać, że około 10-15% stanowił front end, no i około 10-15% stanowił full stack. Więc tutaj back end po prostu jest na topie.

Ja tylko dodam od siebie jedną rzecz, bo muszę obrobić trochę front end. Jak sam wcześniej stwierdziłeś: front end jest jeden, a w back endzie trochę tego jest.

Oczywiście, że tak. Słuchajcie, tak przy okazji: jak się widzi takie wykresy, to trzeba do tego podchodzić z głową. Nie pamiętam, jak tam było np. z aplikacjami mobilnymi, ale wiedzcie, że front to też są mobilki. Jak zostaniesz tym front-endowcem, to naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, żeby – jeśli będzie taka potrzeba – wejść w rozwiązania hybrydowe, czyli takie, które pozwalają tworzyć aplikacje mobilne, i bazując na Twojej wiedzy front-endowej z tego skorzystać. Masz tu więc dwie fuchy za jednym zamachem. Dlatego pamiętajcie: korzystajcie z możliwości, a nie dajcie się szufladkować. Ja naprawdę jestem pełen podziwu dla programistów front-endowych za to co robicie, więc spoko. Powodzenia!

Dziękujemy, dziękujemy. Może dodam jeszcze, że można tworzyć na przykład w React Native aplikacje mobilne, a co ciekawe, jest też coś takiego jak Electron, który pozwala nam w zasadzie przy pomocy HTML-a, CSS-a i JavaScriptu tworzyć aplikacje desktopowe, które można uruchomić na każdym systemem operacyjnym. I co ciekawe, np. Visual Studio Code właśnie jest tworzony przy pomocy Electrona. Nie jest więc tak, że to jest wymyślone i nie działa, tylko naprawdę można z tego zrobić coś fajnego. Możliwości jest więc dość sporo, tak jak powiedziałeś

Tak jest. Nie ograniczajcie się

Tak jest, nie ograniczajcie się.

 

Była to pierwsza z dwóch części rozmowy o wartości junior developera w 2023 roku. W następnym odcinku będziemy rozmawiać m.in. o przebranżowieniu, warunkach rozwoju początkujących programistów i nowych drogach wejścia do branży IT. Zapraszamy!

Polecane raporty

Rynek pracy IT w 2022 roku
No Fluff Jobs

Słuchaj także na:

Udostępnij ten artykuł:

Polecane raporty

Rynek pracy IT w 2022 roku
No Fluff Jobs

Mentoring to efektywna nauka pod okiem doświadczonej osoby, która:

  • przekazuje Ci swoją wiedzę i nadzoruje Twoje postępy w zdobywaniu umiejętności,
  • uczy Cię dobrych praktyk i wyłapuje złe nawyki,
  • wspiera Twój rozwój i zwiększa zaangażowanie w naukę.

Mam coś dla Ciebie!

W każdy piątek rozsyłam motywujący do nauki programowania newsletter!

Dodatkowo od razu otrzymasz ode mnie e-book o wartości 39 zł. To ponad 40 stron konkretów o nauce programowania i pracy w IT.

PS Zazwyczaj wysyłam 1-2 wiadomości na tydzień. Nikomu nie będę udostępniał Twojego adresu e-mail.