Uwaga! Trwają prace nad nową wersją serwisu. Mogą występować przejściowe problemy z jego funkcjonowaniem. Przepraszam za niedogodności!

⛔ Potrzebujesz wsparcia? Oceny CV? A może Code Review? ✅ Dołącz do naszej społeczności na Discordzie!

Wartość junior developera w 2023 roku – część 2

Co czeka juniorów w 2023 i później?

Daniel Roziecki, programista, mentor i youtuber, mówi o wartości junior developera w 2023 roku. Rozmawiamy m.in. o najlepszych sposobach nauki programowania, innych drogach wejścia do branży IT oraz perspektywach rozwoju juniora w pracy. Jest to druga (ostatnia) część rozmowy.

Chcesz odsłuchać pierwszą część? Oto ona: „Wartość junior developera w 2023 roku – część 1”.

Poruszane tematy

  • Czy polecasz jakieś konkretne sposoby nauki programowania, by zwiększyć swoją wartość jako junior w branży IT?
  • Wiele osób się przebranżawia. Jakie poprzednie doświadczenia zawodowe w tym roku będą pożądane przez pracodawców? Czy coś się w tej kwestii zmieniło?
  • Jakie warunki rozwoju w pracy w 2023 będą mieć juniorzy? Czy ich wartość będzie wzrastać wraz ze stażem pracy, czy przewidujesz jakieś zagrożenia, np. niewystarczająca liczba mentorujących ich seniorów?
  • Pojawiają się nowe narzędzia i nowe możliwości: słyszymy o low-code/no-code (🎧 odcinek podcastu o low-code i no-code: „Co wybrać: low-code czy język programowania”) i o postępach sztucznej inteligencji. Może to w 2023 roku lepsza droga do IT niż typowa nauka programowania?
  • Dlaczego firmy powinny inwestować w osoby wchodzące do branży IT – również te przebranżawiające się?
  • Podsumowując: jakich rad udzieliłbyś juniorom, którzy chcą wejść do branży IT w 2023?
  • Jaką książkę polecisz osobie, która chce zwiększyć swoje szanse na otrzymanie pierwszej pracy w IT?
  • Gdzie możemy Cię znaleźć w sieci?

Polecana książka

➡ Jon Bentley, Perełki oprogramowania.

Kontakt do gościa

➡ YouTube: Jak Zostać Programistą Wymiataczem

➡ LinkedIn: linkedin.com/in/daniel-roziecki

➡ Instagram: instagram.com/daniel.roziecki

➡ Grupa na Facebooku dla początkujących programistów: Junior pyta, mentor odpowiada... albo i nie 🙂

➡ Bezpłatny mailing dla początkujących programistów: zerotojunior.dev

Transkrypcja

Jest to druga i zarazem ostatnia część rozmowy o wartości junior developera w 2023 roku. Moim gościem jest Daniel Roziecki – programista, mentor i youtuber. W poprzednim odcinku rozmawialiśmy m.in. o wyzwaniach czekających osoby startujące w branży IT, progu wejścia oraz najważniejszych dla pracodawców umiejętnościach.

To kolejne pytanie. Tutaj już wchodzimy głębiej w tematy nauki. Czy polecasz jakieś konkretne sposoby nauki programowania, aby zwiększyć swoją wartość jako junior w branży IT?

Oczywiście. Słuchajcie: w internecie jest tyle wiedzy, o kurczę, tyle darmowej wiedzy! Bierzcie, korzystajcie z tego i za 50 lat będziecie juniorami. Powaga. Naprawdę. Mniej więcej tyle to potrwa. Tak że już chyba wiecie, co chcę powiedzieć.

Nawet się nie wygłupiajcie. Ja wiem, że to jest mega popularne. Bardzo często spotykam się z tym na mediach i w różnych innych miejscach. Jestem pewien, że Ty też się z tym spotykasz, przeglądając posty na fejsie czy w różnych innych miejscach. Jeżeli ktoś napisze „słuchajcie, chciałbym zostać programistą. Czy ktoś mi pomoże?”. Odpowiedź brzmi: „nie, nikt Ci nie musi pomagać, bo wszystko znajdziesz w sieci. Tam masz 10 milionów kursów, 50 milionów stron. Znajdź sobie coś i się naucz”.

Nie róbcie tego. Jeżeli chcecie się czegoś nauczyć dobrze, w skończonym czasie, to zapomnijcie o samodzielnej nauce. Żeby była jasność: jestem samoukiem. Powtórzę: jestem samoukiem.

Ja też jestem samoukiem.

No właśnie, Mateusz też jest samoukiem.

Chociaż skończyłem studia informatyczne.

Ja nie skończyłem studiów informatycznych. Jestem stuprocentowym samoukiem, ale w tej chwili, biorąc pod uwagę, ile jest technologii, ile jest możliwości, ile jest zmian, nawet się nie zastanawiam przez pięć sekund. Jeżeli chcę wejść w jakieś nowe rozwiązanie (nie dotyczy to tylko programowania – to są też kwestie biznesowe, marketingowe i milion różnych innych rzeczy), jeśli chcę się czegoś nauczyć, to szukam kogoś, kto może mnie tego nauczyć. Płacę mu za to, bo dzięki temu odzyskuję po pierwsze ogromną ilość czasu, a po drugie wiem, że ta wiedza, którą ten ktoś mi przekaże, jest wartościowa. To nie jest jakieś bezwartościowe nie wiadomo co, tylko to jest coś wartościowego, co działa i co jemu się sprawdziło.

To jest więc taka moja rada: nie wygłupiaj się i nie ucz się sam. Naprawdę, proszę Cię. Możesz się uczyć u Mateusza, możesz się uczyć u mnie, możesz się uczyć u kogokolwiek. Znajdź kogoś fajnego, z którym Ci się będzie dobrze pracowało, i ucz się u niego, z nim.

Właśnie chciałem dodać, że to trochę wygląda tak: zajmujemy się uczeniem, to pewnie dlatego mówimy, żeby się do kogoś udać. Ale ja na przykład też jestem samoukiem. Mimo że kończyłem studia informatyczne, to w zasadzie uczyłem się sam, bo zacząłem przed studiami i kontynuowałem w trakcie studiów. W zasadzie, że tak powiem, uczyłem się czegoś innego.

Jeżeli więc bym wtedy wiedział, że lepiej kogoś zapytać, to na pewno ta moja ścieżka nauki wyglądałaby całkiem inaczej. Sam bym chciał zapłacić komuś, żeby mnie nauczył, bo wiem, że byłoby tak dużo szybciej, dużo łatwiej. Nie musiałbym popełnić tyle błędów. Byłoby to efektywniejsze. Szybciej zacząłbym zarabiać, szybciej by mi się to wszystko zwróciło. Ja (na pewno Ty też) mówię to z własnego doświadczenia, a nie po to, żeby namówić kogoś, żeby przyszedł do nas – bo to nie o to chodzi.

Oczywiście, że tak. Mateusz tutaj wspomniał, że też szkolę początkujących programistów. Przeszło ich przez moje ręce już kilkuset, dosłownie kilkuset. Najczęściej wypowiadane zdanie, jakie kiedykolwiek słyszałem na różnych etapach od osób, które zostały ze mną na dłużej, które się rozwijały i rozwijają nadal, brzmiało: „słuchaj, Daniel, jedyne, czego żałuję, to że nie trafiłem na Ciebie wcześniej. Uczyłem się we własnym zakresie, byłem na bootcampach, byłem na studiach informatycznych i nigdzie nie nauczyłem się tyle, co w tej chwili”. Tak że wierzcie mi: to jest ogromny błąd.

Trzeba też zwrócić uwagę na to, że nie jest łatwo znaleźć osobę, która uczy początkujących. Jest to bardzo skomplikowane. To nie tak, że weźmiesz dowolnego seniora czy mida i on Cię dobrze nauczy. Nie. To jest bardzo trudne. Uczenie osób początkujących to jest bardzo skomplikowany temat, a uczenie osób, które chcą się przebranżowić, jest jeszcze bardziej skomplikowane.

Wracając do pytania: jeśli chcesz jakichś konkretnych metod, to znajdź kogoś, kto uczy osoby, które się przebranżawiają i kto ma w tym doświadczenie. Jest to bardzo ważne, bo sama wiedza techniczna to za mało. Sama umiejętność uczenia to za mało. Jest jeszcze kwestia tych wszystkich otoczek związanych z przebranżowieniem – choćby aspekty psychologiczne. Jest tego po prostu bardzo dużo. Tak że generalnie kogoś poszukaj, tylko błagam: trzymaj się z daleka od miejsc, które Ci mówią, że za trzy miesiące będziesz zarabiał 10 tysięcy.

W zasadzie wczoraj usłyszałem takie same słowa, o których wspomniałeś, i co ciekawe, ta sama osoba powiedziała, że ma szwagra, który jest seniorem i team leaderem. Mentee mówi, że cieszy się, że przyszedł do mnie, a nie do niego, bo senior pokazuje mu gotowy kod, ale w ogóle go nie wyjaśnia. Mentee więc nie wie, skąd co się wzięło, ale problem jest teoretycznie rozwiązany. Natomiast gdy my sobie rozmawiamy, to podchodzimy do tego tematu trochę inaczej. Zastanawiamy się, skąd co wychodzi, dlaczego itd. To też ma więc ogromne znaczenie.

Miałem już skończyć to pytanie, ale może jeszcze pociągnę temat. No bo jakie są te konkretne sposoby nauki? Naprawdę najlepszą metodą nauki, jaką ja jestem w stanie polecić, jest nauka w grupie. Macie mentora, który was prowadzi (albo mentorów – np. ja w programie mam wielu ekspertów, którzy pomagają), i masz grupę osób, która jest mniej więcej na Twoim poziomie. Wspólnie się rozwijacie – w różnym tempie, bo każda osoba ma inną ilość czasu i tak dalej, ale się rozwijacie.

I teraz: nie ma, nie ma i jeszcze raz nie ma lepszej metody na sprawdzenie swojej wiedzy i na nauczenie się czegoś niż próba przekazania swojej wiedzy komuś początkującemu. Po prostu nie ma. Jeśli więc ktoś ma problem i wrzuci na forum informację „słuchajcie, mam problem z tym i z tym”, a Tobie się wydaje, że potrafisz mu odpowiedzieć, to możesz się przekonać, czy tylko Ci się wydaje, czy faktycznie to potrafisz.

Odpowiadając na czyjeś pytanie nie dość, że powtarzasz i utrwalasz sobie materiał, to jeszcze przekonujesz się, czy naprawdę to rozumiesz. To jest mega istotny aspekt uczenia się: nauka wśród ludzi.

Wracając jeszcze do tego, co mówił przed chwileczką Mateusz o braku tłumaczenia kodu przez seniora, to podstawowa rzecz, jaką ja mówię swoim ekspertom i nawet innym studentom, którzy są potem w programie i pomagają innym, to: my nie pokazujemy, gdzie jest błąd, nie mówimy dokładnie „to trzeba zmienić”. Nigdy tego nie robimy. Naprowadzamy, wyłącznie naprowadzamy. Mówimy: „słuchaj, zerknij na to, bo wydaje mi się, że tam może być jakiś problem” albo „skoncentruj się na tym”, albo „tutaj masz taki fajny artykuł, który opisuje Twój problem, przeczytaj”.

Chodzi o to, żeby osoba, która się uczy, sama doszła do rozwiązania danego problemu. Sama – bo to jest najbardziej wartościowa rzecz. Jasne, jeśli ktoś ma się męczyć dwa tygodnie, żeby rozwiązać głupią rzecz, to to jest bez sensu. Wtedy faktycznie wkraczam ja albo jakaś bardziej doświadczona osoba, i mówimy: „słuchaj, chodź tutaj na boczek, pogadamy. Przejdziemy przez ten kod linijka po linijce i zobaczymy, co wymyślisz”. To po to, żeby ta osoba już nie marnowała czasu. Nie znam lepszej metody nauki niż taka idea pomagania – wskazywania ogólnego problemu, a nie konkretnego błędu. Uwierzcie mi.

Zdecydowanie potwierdzam. To na koniec taki tip: czytajcie komunikaty w konsoli, w terminalu itd. Może to jest dziwne, co teraz powiedziałem, ale wszyscy wiedzą, o co chodzi.

Tak, tak, czytajcie, błagam, czytajcie. Zanim zapytacie gdziekolwiek, czytajcie, co tam jest napisane.

 

To lecimy dalej. Wiele osób się przebranżawia, co już wielokrotnie dzisiaj powtarzaliśmy. Może masz pomysł: jakie poprzednie doświadczenia zawodowe w tym roku będą pożądane przez pracodawców?

Wiesz co, dla mnie takie myślenie to jest pułapka. Z mojego doświadczenia wynika, że osoby, które się przebranżawiają, chcą uciec. One w większości wcale nie przebranżawiają się dlatego, że chcą lepiej zarabiać. Jasne, te zarobki są jednym z punktów, do którego dążą (no bo umówmy się: pracujemy po to, żeby zarabiać, więc im więcej będziemy zarabiali, tym fajniej), ale prawda jest taka, że większość tych osób ucieka. Ucieka od beznadziejnej pracy, od beznadziejnego szefa, od miejsca, w którym się już nie mogą rozwijać, od technologii, w których się nie mogą rozwijać.

Wyobraźmy sobie teraz, że jesteś niezłym księgowym, pracujesz w księgowości i chcesz się przebranżowić. Czy naprawdę, jak się już nauczysz na tego juniora i zaczniesz szukać tej pracy, będziesz chciał iść np. do Comarchu, gdzie będą wykorzystywali Twoje umiejętności księgowe i informatyczne? Jeśli chcesz uciec od przeszłości, to nie pakuj się w takie miejsce.

Jasne, jeśli mimo wszystko Ci się to podobało i np. pracowałeś w bankowości, w księgowości czy innej branży, to wtedy faktycznie: Twoja wartość bardzo mocno wzrośnie, jeśli będziesz aplikować do firm, które np. zajmują się tworzeniem oprogramowania w danej dziedzinie. Jak najbardziej – wtedy rzeczywiście będzie Ci dużo łatwiej znaleźć taką pracę. Ale tak jak mówiłem: to jest tak pół na pół, w zależności od tego, czy chcesz od tego uciec, czy chcesz z tego dalej korzystać.

Natomiast na co konkretnie patrzą pracodawcy? Nie jestem w stanie powiedzieć. Myślę, że to wszystko zależy od tego, co się potrafi. Jeżeli masz szczęście, tak jak mówię, byłeś księgowym, a Comarch szuka ludzi do rozwoju Optimy, to wskakujesz do Comarchu i zajmujecie się rozwojem Optimy. Pracujesz w bankowości, a ktoś szuka ludzi do rozwoju systemu bankowego? Wskakujesz. To jest płynne.

To, co ma duże znaczenie, to fakt, że w ogóle pracowałaś. Nie ma znaczenia, w jakiej branży. Osoby, które zatrudniają, zupełnie inaczej patrzą na kandydatów, którzy w ogóle nie mają doświadczenia komercyjnego (żadnego, nigdy nie pracowały), a inaczej na tych, którzy już pracowali, którzy wiedzą, czym jest praca. Wiedzą, że trzeba pobrać druczek urlopu, żeby wziąć ten urlop, że trzeba zgłosić wcześniej, że Ciebie nie będzie. To nie jest żart. Niestety tak to funkcjonuje: wiele osób, które przychodzą do pierwszej pracy, nie ma o tym pojęcia, nie zdają sobie z tego sprawy i są różne dziwne sytuacje.

Sam fakt tego, że byłeś w pracy, ma znaczenie. Natomiast to, co robiłeś dokładnie, będzie miało znaczenie tylko wtedy, kiedy rzeczywiście będziesz chciał kontynuować tę pracę w podobnej branży, tylko związaną z programowaniem.

Ja może powiedziałbym jeszcze o umiejętnościach miękkich, o których wspominałem wcześniej. Jeżeli ktoś pracował w jakiejś branży, w której musiał wykorzystywać te umiejętności miękkie, i ma je rozwinięte na wysokim poziomie, to warto o tym wspomnieć w CV: pracowałem tu i tu i dzięki temu mam to, to i to. Myślę, że to będzie bardzo istotne. Nie wiem, czy się zgodzisz.

Jak najbardziej. Tylko coś takiego wynika błyskawicznie. Myślę, że rekruterzy, gdy widzą, że ktoś pracował np. w dziale obsługi klienta, to siłą rzeczy wiedzą, że ta osoba powinna być wygadana itd. Jedno wynika z drugiego. Jak najbardziej jednak o tych umiejętnościach miękkich warto wspominać.

To jest w ogóle ciekawy element, bo w CV zawsze jest takie miejsce, gdzie pisze się o sobie. Wiele osób pomija to miejsce. Twierdzą: „a po co to?”. Słuchajcie: piszcie, naprawdę, to nie zajmuje dużo czasu. Napiszcie, czym się interesujecie, czym się zajmujecie.

W momencie, kiedy jest rozmowa o pracę, rekruter bierze to CV i czasami ma mętlik w głowie – nie do końca wie, o co zapytać. Wówczas najprostszą opcją jest przejrzenie tych kilku zdań, które napisałeś o sobie, i rozpoczęcie rozmowy na ten temat: „o, widzę, że pan lubi czytać książki fantastyczne”, „o, widzę, że pani lubi pływać. Ja też bardzo lubię pływać. Gdzie Pani to robi?”. To jest jakiś start i to jest ważne. Ludzie chcą widzieć, że macie też inne życie, że czymś się interesujecie, coś was bawi. Nie zapominajcie o tym aspekcie.

Myślę, że to też jest ważne z tego względu, że rekruterzy często zastanawiają się, czy będziesz pasować do danego zespołu. Chcą więc dowiedzieć się o Tobie więcej. CV to taki pierwszy moment, żeby to zobaczyć.

To taka dygresja od pytania: jest znane powiedzenie w branży sprzedawców, że człowiek kupuje od człowieka. Nie kupujesz z reklamy, nie kupujesz skądś tam, tylko kupujesz od drugiego człowieka. Jeśli ja opowiadam o moich kursach, to ludzie kupują je ode mnie. Nie kupują dlatego, że widzieli reklamę, tylko dlatego, że mają do mnie zaufanie.

W momencie, kiedy masz przyjść do pracy, ktoś ma Cię zatrudnić. Na tej rozmowie – przynajmniej w mniejszych czy średnich firmach – bardzo często jest np. lider zespołu, który będzie z Tobą pracował. To ta osoba będzie Cię zatrudniała, to ona będzie miała decydujące zdanie i to ona powie, czy ma ochotę z Tobą pracować. To jest mega istotne. Jeżeli zobaczy na dzień dobry, że źle się z Tobą rozmawia, że nie jesteś komunikatywny, że zdania, które wypowiadasz, są nieskładne, że nie potrafisz odpowiedzieć na pytania, że nic Cię nie interesuje, to Cię nie zatrudnią, w życiu. Przeciwnie będzie, jeśli z tą osobą nawiążesz jakąś, że tak powiem, nić komunikacyjną, będzie się Wam fajnie rozmawiało, rzucicie sobie parę żartów.

I słuchajcie, to mega ważne, naprawdę mega ważne na każdej rozmowie o pracę: zadawajcie pytania. Nie przychodźcie nieprzygotowani. Naprawdę 99% rozmów o pracę wygląda tak: „czy Pan Pani ma jakieś pytania?” „Nie, nie mam nic”. To jest największy błąd, jaki może być. Zadawajcie pytania: kogo dokładnie szukacie? Jaki będzie konkretnie zakres moich obowiązków? Jakie dokładnie technologie będę musiał znać? Dlaczego szukacie kogoś do pracy? Czy ktoś się zwolnił w tej chwili?

To są pytania, które powinny być dla Was ważne. Nie możecie postępować na zasadzie „Jezu, ja muszę mieć tę pracę, błagam, dajcie mi tę pracę, bo ja umrę, jak jej nie dostanę”. Pokaż, że Ciebie to interesuje, że dla Ciebie to też jest ważne, że Ty też możesz podjąć decyzję odmowną i stwierdzić: „a w sumie mi się nie podoba, nie mam na Was ochoty”. To jest zupełnie inna rozmowa. Zadawajcie pytania.

Dobra, koniec dygresji. Lećmy, lećmy.

To jeszcze tylko dodam, że takim ważnym pytaniem jest: czy będzie miał mi kto pomagać w tej pracy? To jest na początku bardzo ważne.

Tak, o! Mega mega ważne. Rzeczywiście to jest mega ważne pytanie, zwłaszcza jeśli jesteś osobą początkującą. Jeżeli w tym momencie wszyscy się zatkają i nie będą mieli czego Ci odpowiedzieć – to jest bardzo zły znak.

 

To teraz płynne przejście do kolejnego tematu. Pytanie brzmi: jakie warunki rozwoju w pracy w 2023 będą mieć juniorzy? Czy ich wartość będzie wzrastać wraz ze stażem pracy, czy przewidujesz jakieś zagrożenia, np. niewystarczająca liczba mentorujących ich seniorów?

Myślę, że tutaj nie ma co generalizować, nie można tego przerzucać na całą branżę, bo to bardzo mocno zależy od konkretnej firmy, a wręcz nawet od momentu, w jakiej się znajduje. Może się okazać, że dana firma miała super system wdrażania juniorów, który ktoś tam prowadził, lecz ten ktoś się zwolnił i tego systemu już nie ma. Często jest to więc loteria.

Są firmy, które cudownie wprowadzają juniorów. Nie podam Wam konkretnych nazw, ale wiem, że są, bo czasami zgłaszają się osoby, które przyszły do firmy i mają super zespół, który jest bardzo pomocny i odpowiada na pytania. Jeszcze taka drobna dygresja: jak zadajesz pytanie, to zapisz sobie odpowiedź. Nie ma nic bardziej irytującego niż zadawanie kilka razy tego samego pytania. Jak już jesteś na okresie próbnym, to zapamiętaj odpowiedź. Wydrukuj i zapamiętaj, bo to Ci się przyda.

Tak, są więc firmy, które super wprowadzają juniorów. Są też firmy, które zupełnie gdzieś mają wprowadzenie. To trochę nawiązuje do tego, o czym mówiłem wcześniej: o tych klepaczach kodu. Są firmy, które po prostu szukają klepaczy kodu, czyli osób, które przyjdą, dostaną dokumenty do przepisywania albo jakieś naprawdę głupie zadania: analiza danych tekstowych, jakieś scrapowanie stron, które się codziennie zmieniają i codziennie ten kod trzeba trochę przerabiać. Taka głupia praca, której nikt nie chce wykonywać, ale musi być ona zrobiona. To są takie firmy, które mają gdzieś to wprowadzanie juniorów i ten ich rozwój.

Co do wartości natomiast, to wraz ze stażem wartość każdego pracownika wzrasta – to jest absolutnie naturalny proces i byłbym bardzo zdziwiony, gdyby było inaczej.

I teraz słuchajcie – bo to też jest taka pułapka – jeśli trafisz do takiej firmy, w której niczego od Ciebie nie będą wymagali, i będziesz tam przez rok, to wydaje się, że ten rok jest stracony. Z pewnego punktu widzenia tak – bo się przez ten rok nie rozwinąłeś, nie nauczyłeś nowych rzeczy. Ale masz ten rok doświadczenia zawodowego, a w tej branży rok doświadczenia zawodowego otwiera przed Tobą zupełnie inne perspektywy. To nie jest już bicie się o stanowisko z osobami, które nie mają doświadczenia zawodowego. Nagle rekruterzy na LinkedInie sami zaczynają się do Ciebie zgłaszać: „o, widzę, że masz rok doświadczenia. Czy nie szukasz innej pracy?”.

Naprawdę, wierzcie mi, czasami warto się załapać się załapać do jakiejkolwiek pracy (wiem, że to może brzmi jak brzmi, ale taka jest prawda). Jeżeli chcesz się później dobrze rozwijać, mieć fajne warunki pracy i chcesz fajnie zarabiać, to czasami ten pierwszy rok trzeba przeżyć, przetrwać, żeby mieć w tym CV to nieszczęsne doświadczenie zawodowe. I wtedy naprawdę zaczyna się dziać magia. To jest moje podejście. Moi juniorzy wiele razy mi zgłaszali, że ten rok to taka magiczna bariera, przed którą prawie nikt się nimi nie interesuje, a gdy mija 9, 10, 11, 12 miesięcy, to nagle zaczynają dostawać maile i oferty. To się nagle zmienia. Tak że: przetrwać ten rok i nie przejmować się.

Potwierdzam, że tak faktycznie jest. Po roku jest dużo łatwiej. Zauważyłem, że po roku można już oczekiwać stawki razy dwa. Nie mówię, że w tej samej firmie, ale po zmianie pracy można oczekiwać, że to będzie raz dwa – wtedy będą to już naprawdę fajne pieniądze. Chyba ciężko znaleźć w innej branży taki skok.

Podałbym też jeszcze przykład sprzed tygodnia: osoba, która ma już roczne doświadczenie, napisała mi, że w jej firmie niezbyt dobrze się dzieje. Okazało się, że nadgodziny nie są płatne oraz że wcześniej ten sam projekt robiło się trzy miesiące, a teraz robi się w miesiąc. Taki projekt ta osoba dostała do zrobienia w zasadzie samodzielnie i nie wiedziała, od czego zacząć. Zanim zaznajomiłaby się z projektem, już minąłby ten miesiąc. Trzeba więc też uważać: nie zawsze jest tak pięknie, jak wszyscy mówią. Firmy bywają różne. Wiem, że ta osoba znalazła już nową firmę, więc jest OK.

I właśnie o to chodzi.

Zostało jeszcze pytanie, czy będą seniorzy do nauki itd. Myślę, że to bezpośrednio wynika właśnie z kultury pracy w danej firmie. Jak oni podchodzą do juniorów? Jeśli w firmie jest odpowiednia kultura pracy, jeśli firmie zależy na juniorach, to zawsze znajdą się seniorzy do nauki. Zawsze – bo firma rozumie, że bez tych juniorów daleko nie pociągnie. W związku z czym, nawet jakby miała odciągnąć takiego jednego czy dwóch seniorów od jakichś istotnych projektów, to oni to zrobią, bo myślą długoplanowo, a długoplanowo ci juniorzy będą bezcenni w przyszłości. Nie przejmowałby się więc.

Tak jak mówię: firmy, którym zależy, to zależy, firmy, którym nie zależy, to nie zależy. To trochę loteria, ale tę loterię można sobie uprościć korzystając chociażby z LinkedIna. Bardzo fajnie to widać na LinkedInie, można zagadać do kogoś, porozmawiać – i to po prostu działa. Ja wiem, że to działa. Wiem, że moi studenci to wiele razy stosowali. Więc: próbuj, próbuj, próbuj, nie idź w ciemno.

Warto zapytać – przecież albo ktoś nam odpowie, albo nie. Nic nie tracimy, a możemy naprawdę dużo zyskać.

Nic nie tracimy.

 

No dobrze, to lećmy dalej. To chyba jeden z takich ciekawszych dla Ciebie tematów. Przynajmniej mam nadzieję, że na tym etapie już mi odpowiesz na te rzeczy, o których wcześniej nie chciałeś mówić.

Więc tak: pojawiają się nowe narzędzia i nowe możliwości. Słyszymy o low-code, no-code i o postępach sztucznej inteligencji. Może to w 2023 roku będzie lepsza droga do IT niż typowa nauka programowania? Jak Ty to widzisz?

No w końcu, w końcu! Słuchajcie, bo to jest tak: jak Mateusz zaprasza do podcastu, to wysyła listę pytań i po jakimś czasie na tej liście pytań pojawiają się takie znaczki na żółto zaznaczone, że „tym pytaniem jest zainteresowanych więcej osób” itd. I to pytanie nie było na liście pytań, którymi jesteście zainteresowani. Ja nie wiem dlaczego.

Słuchajcie, to jest ogromny, ogromny błąd. Jeśli chcecie być tymi programistami w 2023, 2024, 2025 roku, to narzędzia low-code/no-code, narzędzia sztucznej inteligencji to jest coś, czym musicie się zająć. Nie: „może się tym zajmę”. Nie. Musicie się tym zająć.

Tak się składa, że moim zdaniem za rok, za dwa, za trzy bez znajomości tych technologii będzie bardzo ciężko znaleźć pracę. Przy czym hint: mówimy o pracy dla juniora w tej chwili – czyli jeżeli startujesz w tej chwili to OK, jeszcze sobie tę pracę znajdziesz i będziesz tym midem i tym seniorem za jakiś czas, nie ma sprawy. Natomiast za dwa-trzy lata znalezienie pracy juniora bez znajomości tych technologii będzie moim zdaniem bardzo trudne. Oczywiście to wszystko zależy od tego, w jaką stronę pójdą firmy, ale naprawdę wszystko wskazuje na to, że firmy w końcu pójdą po rozum do głowy i zrozumieją (i tutaj wracamy do jednego z tych pierwszych pytań, gdzie kazałem Wam zaczekać), że junior jest bardzo wartościowym pracownikiem. Pamiętacie? Na początku mówiłem, że junior to jest osoba, która przez długi okres generuje głównie koszty. I tak jest, tak było.

Będę teraz mówił w przykładzie o no-code. Jest jeszcze low-code i różne inne. Przyjmijmy, że traficie do firmy, która będzie wdrażać u siebie rozwiązanie no-code’owe, ale na razie wyłącznie do tworzenia rozwiązań wewnątrz swojej firmy – tylko dla siebie. Gdy przyjmie takiego juniora na staż czy do pierwszej pracy, to już pierwszego dnia może mu przekazać część rzeczy związanych z rozwojem tych narzędzi.

Słuchajcie, nauczenie się Airtable, Make’a (czyli dawnego Integromatu) czy różnych innych podobnych rozwiązań, jest kwestią dwóch tygodni, trzech… no może miesiąca – po dwie, trzy godziny dziennie. Ja nie twierdzę, że będziecie mistrzami, ale będziecie wiedzieli, o co w tym chodzi, i będziecie umieli z tego korzystać.

Jeśli więc jesteś juniorem, developerem stricte danego języka programowania, to w tej chwili wdrożenie Cię w jakiś projekt to są miesiące. W przypadku rozwiązań no-code’owych wdrożenie Cię w nowy projekt to kilka dni. Nawet trochę wyolbrzymiam. Wchodząc więc do nowej pracy, będziesz dla takiego pracodawcy zyskowny od samego początku. Jeśli będziesz znał te rozwiązania no-code’owe, których on używa wewnętrznie w firmie, to od dnia pierwszego jesteś dla niego zyskowny. Ty mu przynosisz pieniądze. Przestanie obowiązywać mit, że junior jest tylko kosztem. Stanie się on pełnoprawnym pracownikiem, który przynosi zysk od dnia pierwszego.

Może ja tutaj dodam jedną rzecz, żebyście zrozumieli: nie chodzi o to, że przestajemy programować, albo że nie będziemy programować. Bardziej chodzi o to, że my po prostu niektóre rzeczy możemy zrobić szybciej, łatwiej, wygodniej, a przy okazji poznać zespół, poznać projekt i dopiero potem do niego wejść.

Często dostaję pytania o to, czy w ogóle jest sens uczyć się programowania, skoro zaraz już nie będziemy programować. Tak nie będzie. Zawsze był postęp, ale on powodował i powoduje, że nadal będziemy potrzebni w innych powiązanych dziedzinach. Nie martwiłbym się więc, że złym pomysłem jest iść w tę stronę.

Jasne, jasne. Właśnie miałem do tego nawiązać. Droga będzie taka: startujecie, wchodzicie do firmy, poznajecie narzędzia no-code; jak poznajecie narzędzia no-code, to zaczynacie poznawać zespół; jak poznajecie zespół i te narzędzia, to się mniej więcej zaczynacie orientować, czym się firma zajmuje, jak funkcjonuje, jak to wszystko działa. Równolegle możecie zacząć wchodzić w główny produkt, jakim się zajmuje ta firma (czy jakim Wy się macie zajmować) od strony stricte programistycznej. Czyli powiedzmy, że pół dnia będziesz zajmował się rozwiązaniami no-code’owymi, a pół dnia będziesz się zajmował wchodzeniem w ten projekt. Zajmie to więcej czasu, OK, ale z drugiej strony pracodawca od samego początku będzie miał z Ciebie jakiś pożytek. Więc naprawdę to jest takie win-win dla wszystkich.

I teraz: czy wejście bezpośrednio w low-code i narzędzia AI to jest lepsza droga? Ja uważam, że będą osoby, które będą do IT wchodziły w ten sposób, ale to nie jest lepsza droga. To nie jest lepsza droga, bo dla nowoczesnego programisty to jest według mnie obowiązkowa droga. Ja moich studentów będę tego już wkrótce uczył, żeby wiedzieli, jak w tym funkcjonować, jak się w tym odnaleźć. To jest po prostu taka dodatkowa droga obok tego, co już w tym momencie wiedzą, czego się uczą.

Z jednej strony może się wydawać, że tego będzie coraz więcej – dojdą te wszystkie technologie, o których mówiłem na początku. „ O Jezu, teraz jeszcze ta sztuczna inteligencja i Jezu, jeszcze to no-code” itd. Tak, tylko że ten no-code pozwoli Ci robić wiele rzeczy o wiele szybciej niż dotychczas. Te narzędzia sztucznej inteligencji pomogą Ci tworzyć kod sto razy szybciej niż wcześniej. I ja np. tutaj wcześniej napisałem Mateuszowi takie równanie, że według mnie za dwa-trzy lata junior developer, który będzie znał no-code i będzie potrafił korzystać z rozwiązań sztucznej inteligencji, będzie na poziomie obecnego mida. Nie dlatego, że jego wiedza będzie taka, jak obecnego mida – bo nie będzie i długo taka nie będzie. Do tego trzeba, że tak powiem, dojrzeć. Bycie midem to jest przede wszystkim kwestia doświadczenia. Ale Twoje możliwości produkcyjne, to, co będziesz w stanie wygenerować, ile kodu będziesz w stanie zrobić, ile produktu będziesz w stanie stworzyć dla swojego pracodawcy – to będzie takie, jak u obecnego mida. Tak to działa w tej chwili.

Bardzo często słyszę: „sztuczna inteligencja zabierze nam pracę”. Nie. To są cudowne narzędzia, które należy odpowiednio wykorzystywać. Słuchajcie, w tej chwili korzystacie ze Stack Overflow, z Google’a – i nikomu to nie przeszkadza. Nikomu nie przeszkadza, że przekleisz kawałek kodu do swojego projektu. Przy czym mam nadzieję, że rozumiesz ten kawałek kodu. To jest podstawa. Jak nie rozumiesz, to nie wklejaj – po prostu. Natomiast jeśli rozumiesz kawałek kodu, to go wklejasz. Tylko popatrz, ile czasu zajmie Ci wyszukanie tego kodu, ile czasu zajmie Ci znalezienie odpowiedniego wątku na Stack Overflow i przejście przez ten wątek. A teraz masz taki ChatGPT, wchodzisz i piszesz: „słuchaj, mam taki problem. Napisz mi, jak to mogę zakodować”. Minutę później masz kod. Patrzysz na ten kod i go nie rozumiesz. „Czy możesz mi wytłumaczyć ten kod?” Dostajesz opis krok po kroku, jak ten kod działa.

I teraz są dwie opcje. Jeśli nadal nie rozumiesz, jak ten kod działa, to wtedy nie rób z nim nic. Możesz poprosić, żeby Ci go uprościł i tak dalej, aż dojdziesz do momentu, w którym go zrozumiesz i wkleisz do tego swojego kodu. Albo poprosisz o pomoc kogoś innego, żeby Ci z tym pomógł – powiesz, że to jest dla Ciebie najwyraźniej za skomplikowany temat i sobie jeszcze nie radzisz. Ale ile czasu zaoszczędzasz? To jest ogromna, ogromna ilość czasu, którą możesz zaoszczędzić.

Pewnie zaraz padnie: „ChatGPT i narzędzia sztucznej inteligencji kłamią, nie zawsze to, co one pokazują, jest zgodne z prawdą”. No pewnie. Tylko słuchaj, przepraszam, czy Ty naprawdę wierzysz we wszystko, co jest w Google’u albo na Stack Overflow? Naprawdę masz pełną, stuprocentową pewność, że to wszystko, co tam jest, jest prawdziwe? Że wszystko, co tam się znajdzie, jest tam dlatego, że ktoś chciał dla Ciebie dobrze? No nie. To jest narzędzie. To jest takie samo narzędzie jak wszystkie inne, tylko te narzędzia jak GitHub Copilot czy ChatGPT, czy wiele innych, które się będą pojawiały w tym czasie, są po to, żeby Ci ułatwić pracę. A jak Ty możesz mieć łatwiejszą pracę już na poziomie juniora, to stajesz się w tym momencie dużo, dużo bardziej wartościowym pracownikiem dla przyszłego pracodawcy.

Mówimy, że AI popełnia błędy. Ale ile my tych błędów popełniamy? Dodam do tego porównanie. Pewnie wszyscy korzystamy z GPS-a. Jeszcze jakiś czas temu wielokrotnie słyszeliśmy, że ktoś wjechał do rzeki, do morza – bo się nie zastanowił. Chodzi więc o to, żeby korzystać z narzędzi, ale z ograniczonym zaufaniem. Jeżeli tak będziemy robić, to to będzie narzędzie. Skoro ma to nam pomagać, to warto z tego korzystać, a nie mówić „a, to mi zabierze pracę, więc ja tego nie wykorzystuję”. To nie o to chodzi.

Trochę tak. Jeśli nie będzie wykorzystywać, to mu to zabierze pracę.

No to też, zgadza się. Ty masz tyle doświadczenia jako programista i ja też mam (trochę mniej, ale mam), a jednak oboje korzystamy z no-code’u – bo wiemy, że to nam przyśpiesza pracę. To jest naturalne, tak to działa – my się nie wzbraniamy, tylko korzystamy, bo wiemy, że to nam zaoszczędzi czas. Tak do tego podchodzimy.

I właśnie to jest ciekawe. My mówimy sobie o tym tak naturalnie i ja się bardzo cieszę, że Mateusz z tych narzędzi korzysta, ale bardzo wielu programistów nie korzysta. Bardzo wielu, naprawdę. To jest taki atut, który możesz mieć w przyszłości, w przeciwieństwie do tych wszystkich, że tak powiem, jajogłowych, którzy myślą: „a bez sensu, to nie dla mnie to w ogóle bez sensu to jest”. To jest mega, mega z sensem.

I jeszcze taki mały hint: tak naprawdę te narzędzia no-code’owe pełnię swoich możliwości pokazują wyłącznie w rękach programisty. Wyłącznie programista jest w stanie stuprocentowo wykorzystać możliwości tych narzędzi. Osoba, która nigdy wcześniej nie programowała, jest w stanie osiągnąć 50-60% możliwości, jakie dają te narzędzia. Jako programista, gdy będziesz się na tym znać i korzystać z tych narzędzi, to będziesz takim programistycznym człowiekiem orkiestrą. Będzie to mega dopał.

Ja, tak jak wspominałem, zajmuję się programowaniem ponad 30 lat, ale w tej chwili moje nowe projekty robię no-code’owo, bo jest mi tak milion razy wygodniej, milion razy szybciej. Tak że tam, gdzie no-code się nie do końca sprawdza, tworzę jakiś mały serwisik – kilkanaście-kilkadziesiąt linijek kodu – wrzucam go i łączę z kodem. To w tej chwili zastępuje mi pracę wielu programistów. Szacuję, że używając tych narzędzi no-code’owych plus tej sztucznej inteligencji, jestem na poziomie mniej więcej 10-20 programistów. Tyle pracy jestem w stanie wykonać, co zwykłych 10-20 programistów, którzy by mieli to wszystko zakodować ręcznie.

Odpalam sobie Airtable czy Make’a, przestawiam pięć klocków, zajmuje mi to, kurczę, dwie minuty i mam działający serwis, który łączy się po drodze z Gmailem, GDrivem i jeszcze np. z ActiveCampaignem do wysyłki poczty. Gdybym miał to wszystko zakodować, poznać API tych rozwiązań, przetestować, czy to wszystko działa,utrzymywać to w czasie – bo to API się też zmieniają – to by mi to zajęło… Nie wiem, Mateusz, kilka dni pewnie, nie?

Pewnie tak, jak nie więcej.

A teraz? A teraz siadam, biorę te klocki i w kilka minut mam to gotowe. Tak że to jest naprawdę taki game changer. Ogromny, ogromny. Tego się nie należy bać, to należy po prostu wykorzystywać. To jest rewolucja i te osoby, które tego nie zrozumieją w tej chwili, będą przegrane w przyszłości.

Moim zdaniem (i myślę, że nie tylko moim) to nie jest coś jak np. bardzo popularne w tej chwili Web3. Bardzo, że tak powiem, polaryzuje społeczność. Są osoby, które nic nie wiedzą, i są osoby, które o tym wiedzą dużo. Niektórzy są na tak, niektórzy są na nie… Ale to jest Web3 – przed tą technologią rzeczywiście są różne ścieżki.

W przypadku no-code’u/low-’code’u natomiast widzę tylko jedną ścieżkę. To może iść tylko do przodu. To może być tylko coraz wygodniejsze i dawać nam coraz większe możliwości. Tak że naprawdę: nie marnuj tej okazji. Skorzystaj. To jest dar dla Ciebie, żeby w przyszłości móc robić różne rzeczy sto razy szybciej i pokazać się od strony takiego bardzo nowoczesnego, bardzo fajnego, inteligentnego i mądrego programisty. Tego Ci oczywiście życzę.

Ja tylko może dodam, że mam cały odcinek na temat no-code’u/low-’code’u, więc jeżeli ktoś jest zainteresowany to zapraszam.

I mnie tam nie było? No kurde…

Może jeszcze będzie kolejny odcinek, to będzie możliwość dodatkowo porozmawiać.

 

Przejdźmy teraz do kolejnego pytania: dlaczego Twoim zdaniem firmy powinny inwestować w osoby wchodzące do branży IT, również w te przebranżawiające się? Wiem, że wielokrotnie już przewijał się ten temat, ale może złóżmy to w jedną całość i pójdźmy dalej?

Dokładnie tak jak mówiłem dzisiaj już przynajmniej kilka razy (Ty zresztą też to podkreślałeś): po pierwsze branża zjada własny ogon. Taka jest prawda. Jak mówiłem wcześniej, statystyki pokazują jasno i wyraźnie, że specjalistów na rynku pracy jest za mało. Po prostu jest za mało. Dlatego jeśli branże nie zaczną inwestować w juniorów, nie zaczną inwestować w tych początkujących, no to kto będzie pracował?

Już w tej chwili jest dużo, dużo za mało midów i seniorów. Naprawdę jest ogromny brak. Kto to może uzupełnić? Już wiecie, że nie uzupełnią tego narzędzia sztucznej inteligencji, nie uzupełnią tego narzędzia no-code’owe, bo one są narzędziami, które mają pomóc. Tak naprawdę więc sposobem, w jaki to można uzupełnić, jest obcięcie projektów – wtedy siłą rzeczy zmniejszy się zapotrzebowanie na programistów. No ale obcinanie projektów to jest obcinanie pieniędzy. Jeśli firmy nie będą realizowały projektów, to nie będą miały pieniędzy. A wierzcie mi, firmy bardzo lubią zarabiać pieniądze (po to generalnie istnieją), więc wyjście będzie wyłącznie jedno: będą mogły tylko zatrudniać więcej juniorów. Nie da się inaczej. Jeśli nie zaczną masowo szkolić tych juniorów, to po prostu za jakiś czas nie będzie miał kto pracować. Myślę, że firmy już rozumieją, co się dzieje, ale zanim one ruszą… Wiecie, to są często kolosy – zanim oni to przemyślą i ruszą do przodu…

Ale tak jak wspominałem: naprawdę, sztuczna inteligencja, narzędzia no-code i Twoja wiedza juniorska jest jak obecny mid. To jest fakt. To nie jest jakiś tam wymysł, naprawdę tak to jest. Jestem więc pewien, że firmy to dostrzegą i zaczną z tego wkrótce korzystać.

 

No dobrze, to podsumujmy może cały ten odcinek. Jakich rad udzieliłbyś ludziom, którzy chcą wejść do branży IT w 2023 roku?

Znaleźć kogoś, kto Ci pomoże. To jest naprawdę taka moja pierwsza i chyba najważniejsza rada: znajdź kogoś, kto Ci będzie pomagał wejść w branżę IT. Nie idź sam, nie babraj się w tym samotnie, bo sparzysz się i zmarnujesz ogromną ilość czasu, ucząc się ogromnej ilości zupełnie zbędnych rzeczy.

Słuchajcie, Mateusz wspominał, że on się tym zajmuje – wprowadza osoby początkujące, przebranżawiające się; ja zajmuję się wprowadzaniem osób przebranżawiających się na rynek IT. Ale znajdziecie też inne osoby. To nie musi być Mateusz, to nie muszę być ja. To może być ktokolwiek, do kogo – tak jak wspomniałem – uznasz, że masz zaufanie. Zrób to. Po prostu zrób to: poproś o tę pomoc, zapłać za nią i się przebranżow. Z doświadczenia wiem, że większość osób, która tego nie zrobi, nie przebranżowi się. To jest skomplikowany proces. Za dużo czynników tutaj wchodzi w grę, żeby można to było wszystko ogarnąć samemu.

Tak jak też wspominałem: wybierz mądrze, bo większość osób nie potrafi pracować z początkującymi programistami. To jest skomplikowane. W ogóle praca z osobami początkującymi, praca z osobami, które chcą się przebranżowić, jest ciężka. To nie jest wcale proste zajęcie. Na przykład osoba, która prowadzi kurs Javy, może dostać pytanie: „słuchaj, Daniel, zarabiam teraz 10 tysięcy na rękę, mam kredyt hipoteczny, mam trochę oszczędności i powiedzmy, że za rok znajdę pracę. Tych oszczędności wystarczy mi powiedzmy na pół roku opłacania kredytu przy pensji juniorskiej, która będzie o połowę mniejsza od tego, co mam teraz. „No a jak się to nie uda, to co?”. No właśnie: co?

Trzeba sobie zdawać sprawę, że to są ryzyka. Czasami trzeba wytłumaczyć takiej osobie, że ona musi podjąć decyzję. To ona musi zdecydować. To nie jest rola Mateusza, to nie jest moja rola. Ja nie jestem od tego, żeby kogoś namawiać na siłę: „słuchaj, zostań tym programistą”. Absolutnie. To są trudne decyzje, które trzeba świadomie podjąć. Porozmawiaj z partnerem/partnerką. Zastanówcie się, jak Wy sobie to wyobrażacie, jakie są opcje, co będzie, „gdyby”. Przygotujcie sobie jakiś scenariusz na czarną godzinę i zastanówcie się, czy podejmujecie to ryzyko, czy nie. Bo czasami to jest po prostu ryzyko. Ono w większości przypadków się opłaca i jeżeli ktoś już znajdzie pracę, to potem jest z górki, ale nie zawsze. Zawsze może się stać tak, że po drodze się wydarzy jakieś dziwo i będzie niefajnie.

Kolejna rzecz: pamiętaj, że sztuczna inteligencja, narzędzia no-code to są Twoi przyjaciele, a nie wrogowie. Zapamiętaj to, bardzo Cię proszę. Gdybyś wszystko z tej rozmowy zapomniał, to zapamiętaj chociaż to, OK? Zupełnie nie ma znaczenia skąd będziesz wklejał kod do swojego kodu, pod warunkiem, że go rozumiesz. To jest konieczne. To jest absolutnie stuprocentowo konieczne.

W dzisiejszych czasach bardzo łatwo jest stworzyć oprogramowanie, nawet bardzo skomplikowane, które będzie działało. Przejdzie nawet część Twoich testów, a Ty nie będziesz miał pojęcia, jak ono funkcjonuje. To jest do zrobienia. Problem pojawi się wtedy, kiedy coś przestanie działać i ktoś Ci to każe szybko poprawić. I co wtedy? Masz gotowy soft, który poszedł do klienta, klient za niego zapłacił, w umowie są kary umowne, a soft nie działa i masz feedback: napraw. A Ty rozkładasz ręce: „ja nie mam pojęcia, jak to działa”. Efekt może być więc tylko jeden – po prostu wylatujesz z firmy. Dobrze, jeśli nie będziesz miał problemów prawnych związanych z koniecznością wypłacenia odszkodowania, gdy pracodawca będzie musiał zapłacić kary umowne. Tak że musisz rozumieć, co robisz i dlaczego to robisz.

Na sam koniec: nauka języka programowania i frameworku nie czyni z Ciebie programisty, OK? To takie podsumowanie.

Trzeba to spisać i sobie wszystko odhaczać.

 

Mam jeszcze taki jeden stały punkt programu, jeśli chodzi o podcast, czyli pytanie, jaką książkę polecisz. Jaką książkę polecisz osobie, która chce zwiększyć swoje szanse na otrzymanie pierwszej pracy w IT?

No i super się składa, bo przed momentem powiedziałem, że znajomość języka programowania i frameworku nie czyni z Ciebie programisty. W takim razie co z Ciebie czyni tego programistę? Skieruję Cię teraz do bardzo starej książki. Jest ona trudno dostępna, w księgarniach chyba jej nie ma, ale na pewno jest dostępna na Allegro.

Może w bibliotekach.

Oczywiście jak najbardziej, w bibliotekach na pewno jest dostępna. Ta książka jest według mnie kwintesencją tego, kim jest programista. Jest ona krótka – ma niecałe 300 stron. Ta książeczka to Perełki oprogramowania pana Jona Bentleya.

Generalnie programista to osoba, która rozwiązuje problemy. Jeśli dojdziesz później do roli seniora (czy nawet dalej), czego Ci życzę, nauczysz się, że rozwiązywanie problemów często kończy się tym, że nie trzeba napisać ani jednej linijki kodu. Takie rozwiązanie problemu jest cudowne dla wszystkich. Twój klient jest szczęśliwy, bo nic nie trzeba zmieniać. Ty jesteś szczęśliwy, bo nic nie musisz robić. Twój zespół jest szczęśliwy, bo nie trzeba tworzyć żadnego dodatkowego kodu, a w przyszłości jest jeszcze bardziej szczęśliwy, bo jak przychodzi kwestia refaktoryzacji czy jakichś zmian, to nie muszą nic zrobić, bo problem rozwiązał się bez tworzenia kodu.

Jest to więc rozwiązywanie problemów na wielu różnych płaszczyznach i ta książka bardzo fajnie to pokazuje – pokazuje różne problemy rozwiązywane z wielu różnych perspektyw. Ja wiem, że to się może wydawać przestarzałe, bo problemy, jakie oni mieli, to np. brak dostępu do pamięci albo 100 kilo wolnego RAM-u. Wiadomo, to nie dzisiejsze czasy, ale chodzi o ideę i ta idea jest przedstawiona rewelacyjnie.

Może ta książka nie pozwoli Ci znaleźć pierwszej pracy, ale na pewno pozwoli Ci lepiej zrozumieć, kim jest programista. A gdy będziesz rozumiał, kim naprawdę jest programista, to pozwoli Ci to w przyszłości znaleźć jeszcze lepszą pracę. Naprawdę bardzo, bardzo serdecznie polecam, mimo że jest ciężko dostępna.

Przyznam, że nie znałem tej książki, więc będę musiał chyba poszukać i postarać się o nią.

 

I drugi, ostatni stały punkt mojego podcastu to informacja, gdzie możemy Cię znaleźć w sieci. Jeżeli ktoś chciałby podpytać albo przyjść do Ciebie na mentoring, albo po prostu dowiedzieć się czegoś więcej, to gdzie możemy Cię znaleźć?

Można mnie znaleźć w wielu miejscach i na pewno Mateusz wrzuci linki, tak że linków nie będę czytał. Po pierwsze mam swój kanał na YouTubie. Ten kanał nie jest ostatnio jakoś szczególnie aktywny, ale jest tam już (nie chcę skłamać) około 200 filmów z tematami dla początkujących programistów. Są to takie tematy, których nie znajdziecie gdzie indziej. Nie lubię nagrywać odcinków stricte technicznych, bo wiedzy technicznej jest bardzo, bardzo dużo. Jak masz problem techniczny, to znajdziesz jakieś rozwiązanie. Ja lubię się koncentrować na tych tematach okołoprogramistycznych, o których nikt nie chce mówić. Kim jest programista? Jak znaleźć tę pierwszą pracę? Jak przetrwać np. pierwszy dzień czy pierwszy miesiąc w pracy? – taki odcinek też miałem, tak że polecam. Jeśli interesują Cię takie tematy, to bardzo serdecznie zapraszam

Można mnie oczywiście znaleźć na Linkedinie, na Instagramie, prowadzę również grupę na Fejsie: Junior pyta, mentor odpowiada... albo i nie 🙂. Ona niedługo przemieni się pewnie na Zero to junior, bo tak się nazywa mój nowy projekt. W każdym razie na tej grupie jest już ponad 5000 osób. Tak że też Cię tam bardzo serdecznie zapraszam.

Mam też mailing dla początkujących programistów. Jest on zupełnie darmowy. Tzn. jest to fragment projektu płatnego, ale akurat dla osób, które, że tak powiem, mają ochotę sobie coś poczytać, jest bezpłatny. Jeden artykuł jest tam płatny, ale to nie jest żaden wymóg. Możesz się zapisać na listę i otrzymywać maile – jest to naprawdę fajnie zrobione, bardzo fajnie to funkcjonuje, ludzie są bardzo zadowoleni, więc również zapraszam. To jest akurat na mojej obecnie sztandarowej stronie, czyli zerotojunior.dev. Bardzo, bardzo zapraszam.

Jeśli chcesz, zapraszam do kontaktu. Nie twierdzę, że masz przyjść i od razu mi płacić, ale myślę, że bardzo ważne jest to, o czym chyba nie mówiliśmy. Wspominałem kilka razy, że nie ma znaczenia, kogo znajdziesz do swojej pomocy (czy to będzie Mateusz, czy ja, czy ktokolwiek inny), byle to był ktoś dobry. Ale z drugiej strony we wszystkim, co robisz, ważna jest perspektywa i umiejętność korzystania z kilku miejsc. To nie jest tak, że jak będziesz u Mateusza czy u mnie, to masz brać za pewnik wszystko, co mówimy. Zawsze zastanów się nad tym, co my mówimy, i zawsze poszukaj jeszcze, czy ktoś nie mówi czegoś mądrzej – bo tak zawsze może być. Możesz być u Mateusza, płacić mu, wpaść do mnie i czerpać z materiałów darmowych, podpytać o parę rzeczy. Może być zupełnie odwrotnie, czyli możesz być u mnie na materiałach płatnych i wejść do Mateusza na jego media i też zobaczyć kilka nowych rzeczy. Nikt, ale to nikt z nas nie jest alfą i omegą. Nikt z nas nie wie wszystkiego – nawet jeśli mogłoby się wydawać, że jesteśmy geniuszami w danej kategorii (a nie jesteśmy, uwierzcie nam), to zawsze fajnie mieć inne spojrzenie, inną perspektywę i wybrać to, co Ci będzie bardziej pasowało. Tak że tak bym chyba zakończył. Pamiętaj o tej perspektywie.

Dziękujemy. Zapraszam wszystkich do Daniela. Jeżeli mielibyście pytania, to już wiecie, gdzie uderzyć. Danielu, bardzo Ci dziękuję za dzisiejszą rozmowę i podzielenie się tymi wszystkimi informacjami i swoimi doświadczeniami. Naprawdę wyszło super. Dzięki jeszcze raz.

Ja też Ci Mateuszu bardzo, bardzo serdecznie dziękuję. Jestem pełen podziwu dla każdego, kto to odczyta/odsłucha w całości. To chyba będą ze dwie godziny.

Może tak, ale chyba podzielimy to na dwa odcinki, bo wyszło bardzo dużo. Jeszcze raz dzięki. [Zobacz pierwszą część].

Ja też jeszcze raz bardzo dziękuję.

Polecana książka

Perełki oprogramowania
Jon Bentley

Słuchaj także na:

Udostępnij ten artykuł:

Polecana książka

Perełki oprogramowania
Jon Bentley

Mentoring to efektywna nauka pod okiem doświadczonej osoby, która:

  • przekazuje Ci swoją wiedzę i nadzoruje Twoje postępy w zdobywaniu umiejętności,
  • uczy Cię dobrych praktyk i wyłapuje złe nawyki,
  • wspiera Twój rozwój i zwiększa zaangażowanie w naukę.

Mam coś dla Ciebie!

W każdy piątek rozsyłam motywujący do nauki programowania newsletter!

Dodatkowo od razu otrzymasz ode mnie e-book o wartości 39 zł. To ponad 40 stron konkretów o nauce programowania i pracy w IT.

PS Zazwyczaj wysyłam 1-2 wiadomości na tydzień. Nikomu nie będę udostępniał Twojego adresu e-mail.